Jesteśmy świadomymi rodzicami. Wciąż szukamy sposobów na to, by je “dobrze wychowywać”, czyli nauczyć je potrzebnych w życiu umiejętności, Szukamy też sposobów, by je zadowolić, by było szczęśliwe. Jednocześnie też nie chcemy w tym “zatracić siebie” czyli pozostać sobą, realizować się, rozwijać, robić to, co chcemy, lubimy i nie rezygnować….
Szukamy sposobów i znajdujemy. Metoda, która pozwoli zaspokoić potrzebę uszczęśliwienia dziecka, spędzić z nim pełnowartościowy czas i odhaczyć sobie “czas z dzieckiem” na swojej dziennej check-liście zadań do wykonania.
Metoda ta to wprowadzenie w rytm dnia tak zwanego “czasu specjalnego dla dziecka”, który polega na tym, że oddajemy się naszemu dziecku w pełni, bez telefonu, telewizora, książki, pulsującego planu dnia w głowie czy listy zakupów. Innymi słowy planujemy, że spędzimy z nim od 10 do 20 minut na nieskrępowanej zabawie wymyślonej przez nie i dla niego. Z pełną uwagą i zaangażowaniem skupionym tylko na nim. Specjaliści uważają, że te 10-20 minut w zupełności wystarczy a nawet zdziała cuda.
Próbowaliście (może) tej metody i okazała się……
No właśnie jaka?
Czy z punktu widzenia rodzica 15 minut okazało się dla Twojego dziecka wystarczające?
A może jednak nie? Może te 15 minut to jednak za mało, nawet jeśli zaplanowane na stałe i realizowane systematycznie?
- Jeśli czujesz, że Twoje dziecko jest bardzo rozczarowane, kiedy upływa 15 minut zabawy – to wiedz, że jest to normalne.
- Jeśli widzisz, że Twoje dziecko jest smutne, złe, zbuntowane, kiedy mija 15 minut zabawy – to wiedz, że to jest normalne.
- Jeśli podczas “specjalnego czasu” widzisz, że zabawa dopiero się rozkręca i skończenie jej po 15 minutach to tak, jakby rozłączenie rozmowy telefonicznej, kiedy sprawa nie została jeszcze załatwiona – to wiedz, że to jest normalne.
- Jeśli sama się dziwisz, że 15 minut już minęło – to wiedz, że jest to normalne.
- Jeśli wolisz w ogóle nie zaczynać zabawy z dzieckiem, bo wiesz, że trudno będzie ją skończyć po 15 minutach – to wiedz, że to jest normalne.
- Jeśli masz poczucie, że jesteś niekompetentną, źle zorganizowaną matką, zbyt pobłażliwą albo taką, która “dała sobie wejść na głowę”, bo czuje, że 15 minut nie wystarczy to wiedz, że jesteś NORMALNĄ MATKĄ.
Zastanawiam się skąd wzięło się owe przekonanie, że 10-20 minut dziecku w zupełności wystarczy? Że jego potrzeba zabawy, wspólnoty, uważności, spędzonego razem czasu zostanie zaspokojona w ciągu 15 minut? Z moich własnych doświadczeń oraz obserwacji wyraźnie widać, że nie.
Czasem wydaje mi się, że wprowadził to ktoś, kto chciał być “wystarczająco dobrym rodzicem” i spędzać czas ze swoim dzieckiem, ale wolał jednak robić inne – ciekawsze, ambitniejsze rzeczy, które zajmowały mu znacznie więcej czasu, niż zabawa z dzieckiem. Że przekonanie owo powstało w rodzinie, w której każdy miał za zadanie zajmować się sobą i swoimi sprawami., w rodzinie nastawionej na “zadaniowość”.
Sama idea jest oczywiście dobra. Dziecko naprawdę POTRZEBUJE tego czasu z rodzicem, by pobyć razem sam na sam, by czuć się zauważone, potrzebne, czuć, że ktoś jest skupiony na nim. Ale idea 15 minut zupełnie do mnie nie przemawia. Po pierwsze z uwagi na dziwne ograniczenie czasowe w postaci 10-20 minut. Po drugie z uwagi na to, że jest to coś, co trzeba “zaplanować”, tak, jakby zostanie rodzicem wiązało się z kolejnym punktem na liście zadań do wykonania. Niestety tak nie jest. Rodzicem jest się cały czas, niezależnie od tego, czy mamy akurat czas dla dziecka, czy też nie. Po trzecie z uwagi na różnice indywidualne występujące u ludzi. Dla wielu dzieci 15 minut będzie całkowicie niewystarczające. Dla niektórych dzieci godzina, dwie, trzy będą niewystarczające, dlatego też trzeba znaleźć inne rozwiązanie, by zaspokoić jego potrzebę wspólnoty i bycia razem.
Zwierzyła się jedna mama, że nastawia minutnik, kiedy jest specjalny czas na tę uważną zabawę, żeby dziecko mogło swobodnie obserwować ile już czasu upłynęło. Była bardzo zdziwiona, że dziecko za każdym razem było równie złe/rozczarowane/smutne, że czas upłynął. Podejrzewam, że minutnik działał na niego niczym “tykająca bomba”, która wybuchnie i zabierze mu mamę.
Nie daj się przekonać takim…..przekonaniom i jeśli czujesz, że coś jednak nie pasuje, to widocznie tak jest. Zaufaj swojej intuicji.
Coś, co działa u innych, niekoniecznie będzie działało u nas. Ja osobiście nie znam dziecka, które miałoby DOŚĆ zabawny. Ponieważ dzieci nigdy nie mają dość. Zawsze chcą się “jeszcze chwilkę”, “jeszcze trochę” pobawić.
Co wobec tego robić? Jaka jest recepta na udany dzień? Kiedy naprawdę chcemy pobawić się z naszym dzieckiem i spędzić z nim czas, ale mamy również masę innych spraw, które również chcemy (musimy) zrobić? Każdy powinien wypracować ją sam, a ja podaję tylko kilka pomocnych wskazówek:
- Spędzajmy z dzieckiem czas tak, jak lubimy. Nic na siłę. Jeśli nie masz ochoty kolejnego dnia podkładać głosu lalce Barbie albo ludzikom z lego – nie musisz tego robić. Być może przyjdzie taki dzień, że z radością to zrobisz, ale nic na siłę. Dziecko będzie czuło, że robisz coś niechętnie i na siłę.
- Wybieraj moment, kiedy naprawdę masz czas i ochotę. Zasiadanie do zabawny “no dobra, na chwilę” (dla świętego spokoju) nie będzie satysfakcjonujące dla dziecka. Dlatego też warto planować dzień.
- Jeśli wiesz, że masz niewiele czasu na zabawę zaproponuj coś, co ma swój początek i koniec, wtedy łatwiej jest skończyć. Na przykład gra, albo układanka. Dwie układanki. Trzy układanki. Z łatwością przewidzimy, ile potrwa układanie puzzli, jak również przewidzi to dziecko….ale…
- Nie narzucaj dziecku zabawy. Możesz oczywiście coś zaproponować, dać wybór, możesz dziecku powiedzieć, co lubisz robić, ale niech ono zadecyduje, co będziecie robić.
- Pamiętaj, że o wiele łatwiej wykonasz swoją pracę, jeśli NAPRAWDĘ spędzisz nieskrępowany czas z dzieckiem. Jeśli ono wciąż będzie “odkładane na później” – pobawimy się ale jak … posprzątam, zrobię obiad, wypiję kawkę, powieszę pranie, coś sprawdzę w internecie…. Dziecko powinno być jednym z priorytetów, po to je mamy, urodziliśmy je i ono na prawo wymagać od nas tego, byśmy się nim zajmowali i spędzali z nim czas. Jego potrzeba bycia z rodzicem powinna być zaspokojona. Jak to pięknie powiedział Tomasz Srebnicki w książce “Nie-zwykły Rodzic” – “Instynkt pozwala rodzicom nieustannie wytrwać w sytuacji deprywacji (niezaspakajania) własnych potrzeb. Ponieważ rodzicielstwo to festiwal rezygnacji, powinno być świadomym wyborem. Człowiek musi być gotowy na akceptację ograniczeń, które niesie za sobą zostanie ojcem czy matką” .
- Organizuj też całe dni, kiedy spędzacie spędzać je razem. Wycieczki, wspólne oglądanie filmu, wyjścia na basen, do zoo itp. Pytaj, co dziecko lubi robić. Wybierajcie tak, aby każdy z rodziny miał to, co lubi.
- Angażuj dziecko w prace domowe. Wspólne przygotowanie obiadu, wspólne sprzątanie salonu, pokoju, pieczenie ciasta, porządkowanie ogrodu również jest dobrym, wspólnie spędzonym czasem, pomimo tego, że uwaga jest zajęta nie tylko dzieckiem. Może to być jednak równie przyjemne i sprawiać ogromną radość.
- Pamiętaj też o tym, by dbać o siebie. Każdy musi naładować baterie.
- Spędzanie wspólnie czasu trzeba dostosować do wieku dziecka. 15 minut wspólnej zabawy z 5-cio latkiem nie wystarczy, ale wystarczy 15-sto latkowi, z którym szczerze i uważnie rozmawiamy.
Jaki jest Twój sposób na spędzanie czasu z dzieckiem, by zaspokoić jego potrzebę uważności i bycia razem? Podziel się z nami w komentarzu.
A możesz z powodzeniem stosujesz metodę 15 minut? Podzielisz się swoimi doświadczeniami w komentarzu?
Dziękuję za uwagę.
Zapraszam też na mój Facebook, na którym ostatnio jest trochę mniej wesoło oraz Instagram, który pozostał taki, jak zawsze, dzięki temu, że nigdy nie był WOW
Bardzo dobry materiał. Pomocny i pełen wartościowych treści.
mam poczucie, że spore zamieszanie wprowadza ścisłe przestrzeganie owych 15 minut. A to nie jest przecież przepis na gotowanie jajek na twardo (8 minut) albo na miękko (3 minuty) tylko czas na relację z drugim człowiekiem. Czy gdy się umawiamy ze przyjaciołmi, to też mamy wyliczone 90 minut i ani sekundy więcej?
to co napisałaś na końcu, że dobrze tę “zasadę” dostosować do wieku dziecka jest warte zapamiętania.