Dawno, dawno temu, kiedy zastałam mamą po raz pierwszy coś takiego, jak chusta było dla nie pojęciem zupełnie nieznanym. Owszem, sprawiałam sobie nosidło, ale wtedy nie miałam kompletnie pojęcia o tym, że zwykłe nosidło, jakie miałam mogło narobić więcej szkód, niż korzyści. Nie było ono dobre dla komfortu i rozwoju mojego synka. Nie było też dobre dla mnie. Ból kręgosłupa po każdorazowym ponoszeniu dziecka w takim nosidle sprawił, że robiłam to naprawdę rzadko.
Pierwszy raz zetknęłam się z chustą, kiedy urodził się mój najmłodszy synek. Bardzo wówczas interesował mnie ten temat. Niestety nie sprawiałam sobie wówczas chusty z prostego powodu. Wydawało mi się, że taka chusta jest po prostu bardzo droga.
Dopiero przy czwartym dziecku, mojej córeczce, zdecydowałam, że będę nosić ją w chuście. Byłam na to gotowa emocjonalnie i finansowo.
Moje początki.
Na początek, kiedy nic na ten temat nie wiedziałam sprawiałam sobie sztywną chustę o długości 5,2 m. Nie wiedziałam, że chusty mają różne długości i materiały. W tym wypadku zadecydowały względy praktyczne (chciałam, żeby chusta wystarczyła na długo, jeśli nam się to spodoba, więc kupiłam dużą) i finansowe (nie chciałam inwestować nie wiadomo ile, bo mogło się okazać, że nie będę w ogóle korzystać).
Teraz już wiem, że bardzo istotne jest, żeby chusta była z dobrego, elastycznego materiału. Umieszczając dziecko w chuście kluczową sprawą jest jej dobre dociągnięcie. Dla mnie najlepszy materiał to taki, który zawiera w sobie bambus. Taka chusta jest miękka, delikatna, wygodna i bardzo dobrze się ją dociąga.
Natomiast długość chusty też jest bardzo istotna. Ma znaczenie przy wyborze wiązania, jakie zamierzamy zastosować. Do jednych wiązań potrzebne są długie chusty, czyli pięciometrowe do innych wystarczą chusty trzy i pół metrowe. Wielkość dziecka oraz dorosłego również ma swoje znaczenie.
Teraz również wiem, że jeśli chcemy, żeby nasz maluszek dobrze czuł się w chuście i był bezpieczny względy finansowe nie powinny mieć kluczowego znaczenia przy wyborze chusty.
Co daje noszenie w chuście.
Moje własne doświadczenia:
Bardzo lubię nosić moją córeczkę w chuście. Sprawia to nam niezwykłą frajdę. Możemy sobie wówczas pogadać, potańczyć, pokołysać się razem, powymieniać spojrzenia. Rodzicielstwo bliskości jest wtedy w 100% zrealizowane.
Najbardziej lubię nosić dziecko z przodu. Nawet wówczas, kiedy wybrałam się kilka razy na taniec rodzica z dzieckiem w chuście to miałam dziecko z przodu. Wprawdzie ograniczało to ruchy w porównaniu do tańca z dzieckiem na plecach, ale kontakt wzrokowy w czasie tego wspólnego doświadczenia był bezcenny.
Kiedy idę z dzieckiem na spacer lub na wycieczkę w góry to również najczęściej niosę je z przodu. Z tego samego powodu, co poprzednio. By mieć kontakt wzrokowy, móc wymieniać spostrzeżenia i pogadać. Opowiadam jej wówczas różne historie oraz opisuję miejsca, w których się znajdujemy. Myślę, że ona wtedy wiele się uczy. Poznaje świat i zaspokaja swoją ciekawość. Lubię, kiedy przytuli się do mnie i zaśnie.
Czasami noszę dziecko po domu, aby porobić różne rzeczy. Posprzątać w kuchni, powiesić pranie, pobawić się w chowanego ze starszym dzieckiem. Wtedy daję maluszka na plecy, ponieważ jest to praktyczniejsze. Między innymi w tym celu zakupiłam sobie specjalne nosidło miękkie (ergonomiczne) i nauczyłam się samodzielnie umieszczać dziecko na plecach. Nosidło dociąga się tak samo jak chustę. Jest mi o wiele łatwiej i wygodniej samodzielnie umieścić dziecko na plecach, niż wiązać je w chustę. Kiedy noszę ją na plecach również opowiadam jej co robię. Wtedy ona też się uczy i zapamiętuje to wszystko. Koduje sobie, do czego służy nóż, gdzie wsypuje się proszek do prania, jak się robi kawę, do czego używa się konewki, albo jaka jest najfajniejsza zabawa brata. Oraz oczywiście inne rzeczy. Bardzo często zasypia na plecach. Wtedy trudno jest ją samodzielnie zdjąć i położyć. Dlatego w tym wypadku dobrze jest skorzystać z pomocy kogoś, kto delikatnie wyjmie dziecko a nosidła i położy je do łóżeczka.
Nosząc dziecko w chuście mogę iść tam, gdzie na pewno nie dojechałabym z wózkiem. Na przykład na stromą górą kamienistą drogą, w ciekawe miejsce, takie jak na przykład jaskinia albo ruiny zamku, na spacer po plaży, do ciasnego sklepu. Mogę wjechać kolejką na szczyt stoku. Zwiedzanie czy zakupy niejednokrotnie są wygodniejsze, kiedy mamy dziecko przy sobie niż w wózku, albo w ogóle możliwe. Po pierwsze jesteśmy bardziej mobilni i możemy się swobodniej poruszać a po drugie dziecko jest spokojniejsze w otoczeniu taki wielu nowych bodźców.
Chusta pomogła mi również, kiedy moja córeczka nagle, pewnego dnia postanowiła odrzucić pierś. Wcześniej przyzwyczajona do zasypiania przy piersi, ssania i przytulenia nagle nie mogła znaleźć sobie sposobu na wyciszenie. Dopiero omotanie w chustę wiele wieczorów z rzędy, kiedy otrzymała potrzebną jej porcję bliskości sprawiło, że nauczyła się inaczej zasypiać.
Zalety noszenia w chuście dla dziecka:
Jeśli nosimy maluszka od początku jego urodzenia – ja tak nie robiłam, ale jest to możliwe, to wówczas ułatwia to naszemu dziecku adaptację do nowych warunków życia, podobnych, jak w brzuchu mamy, choć nieco innych. Czuje się ono równie bezpiecznie, ponieważ jest mocno otoczone ze wszystkich stron, ma ograniczone w znajomy sposób ruchy, poznaje kołysanie, ciepło, słyszy bicie serca.
Noszenie dziecka w chuście daje mu możliwość uczestniczenia w codziennym życiu. Patrzy na świat z punktu widzenia dorosłego, może obserwować, poznawać, dostrzec to, czego nie widać z podłogi, kojca lub wózka. Może dotrzeć w wiele różnych, ciekawych miejsc. Dziecko noszone w chuście uczy się wielu rzeczy, dzięki temu, że cały czas ma szansę na obserwację tego, co się dzieje na co dzień. Jego ciekawość świata, odkrywanie nowości jest wówczas zaspokajana. A jeśli dzieje się to bezpiecznie, blisko mamy to wówczas jest dla niego tym bardziej dobre.
Kiedy nosimy dziecko w chuście doświadcza ono bliskiego kontaktu z mamą, co zaspokaja jego potrzebę bliskości. Na początku swojego życia maluszek uważa, że ono i mama to jedno. Z czasem odkryje, że może świetnie radzić sobie same, a jeśli otrzyma dużą porcję bliskości proces separacji przyjdzie mu łatwiej. Chętniej zajmuje się swoją zabawą. Szybciej staje się samodzielne.
Chusta przynosi ukojenie w czasie choroby, ząbkowania, kolki lub jakiegoś innego bólu. Pozwala szybciej zasnąć.
Noszenie w chuście wspomaga też prawidłowy rozwój fizyczny, stawów biodrowych, miednicy, kręgosłupa. Prawidłowo wiązana chusta w naturalny sposób dopasowuje się do ułożenia dziecka i jego kształtu. Pomaga też kształtować zmysł równowagi.
Zalety noszenia w chuście dla noszących:
Chusta nie obciąża kręgosłupa i rąk, tak jak w czasie zwykłego noszenia dziecka na rękach.
Uwalnia ręce, którymi można robić podczas noszenia inne rzeczy.
Pozwala na swobodne przemieszczanie się, prowadzenie aktywnego trybu życia.
Jeśli często nosimy, jesteśmy aktywne a to pomaga w zadbaniu o własną kondycję fizyczną, sylwetkę. Korzystamy wówczas przede wszystkim z siły naszych mięśni, których praca jest potrzebna do spalania kalorii.
Pomaga zbudować niezwykłą więź między dzieckiem i rodzicem.
Jak nosić w chuście.
Nie jestem specjalistką od noszenia dzieci w chuście, ani od wiązania. Znam kilka mam, które zajmują się tym i są doradcami chustowymi. Kiedy zamierzamy nosić nasze dziecko w chuście warto skorzystać z pomocy i rady doradcy chustowego, albo kogoś, kto lepiej potrafi wiązać i ma w tym większe doświadczenie. Taka osoba pokaże jak prawidłowo wiązać chustę, co jest bardzo istotne, żeby nie zrobić naszemu maluszkowi krzywdy.
Zanim zawiążemy dziecko, najlepiej najpierw jest zawiązać chustę z lalką, dużym misiem, z czymś „na próbę”. Pierwsze nasze doświadczenia, jak wszystko czego się uczymy, mogą być trudne i niedoskonałe. Lepiej więc tarmosić, poprawiać, przesuwać, dociągać lalkę, niż dziecko, które łatwo może się denerwować i zrazić do naszego pomysłu.
Trenowane wiązania na „sucho” pomoże nam też nabrać pewniej „wprawy” i dzięki temu unikniemy niepotrzebnego zdenerwowania, spięcia i obawy o to, czy dobrze sobie poradziliśmy. Nasze samopoczucie łatwo się maluszkowi udziela i na niego przenosi. Czując nasz stres również będzie niepotrzebnie zdenerwowane i wyczuje, że dzieje się coś, czego należy się obawiać. Dlatego tak ważne jest wiązanie najpierw bez dziecka.
Nie zrażajmy się pierwszymi niepowodzeniami. Potrzeba czasu, aby wszystko dobrze opanować oraz poszukać najlepszego dla nas i naszego maluszka sposobu wiązania.
Nosząc dziecku w chuście zawsze umieszczamy je przodem do siebie. Chusta nie może być zawiązana luźno lecz dobrze przylegać do dziecka. Maluszek ułożony jest w pozycji „żabki”, z nóżkami szeroko rozchylonymi i zgiętymi. Najpopularniejsze wiązania to „kieszonka” i „kangurek” wiązane z przodu, gdzie dziecko ułożone jest w pozycji pionowej, „plecak prosty”, wiązane na plecach, gdzie dziecko jest również w pozycji pionowej oraz „podwójny krzyż”, wiązane z przodu, gdzie dziecko można ułożyć w pozycji pionowej a także lekko na boku w pozycji leżącej. Ostatnie wiązanie daje też możliwość jednoczesnego karmienia piersią w czasie noszenia bardzo małych dzieci i noworodków.
Jeśli zastanawiasz się, nad tym, czy noszenie w chuście będzie dla ciebie i twojego maluszka dobre, to gorąco zachęcam cię do spróbowania. Wtedy się przekonasz, że może to stać się doświadczeniem bardzo korzystnym dla ciebie i twojego dziecka. A może już nosisz? Opowiedz nam o swoich doświadczeniach.
Pingback: Jak łagodnie odstawić dziecko od piersi czyli 102 miesiące mojej mlecznej przygody. – Mama na całego
Chustonoszenie jest jak najbardziej prawidłowym i bardzo pomocnym “atrybutem” w życiu małego człowieka. Dobrze, że wracamy do korzeni czyli naszych babć, które taką formę bardzo często stosowały. Zdawały sobie sprawę z tego, jakie pozytywne korzyści niesie to za sobą. Jestem całym sercem za takimi formami 🙂 Gratuluję zdrowego podejścia i polecam wszystkim mamom jeżeli jeszcze maja jakiekolwiek wątpliwości.
Słyszałam o tym już dość dawno, wydaje się to całkiem ciekawym pomysłem, ale na pewno nie zdecydowałabym się na używanie takiej chusty bez konsultacji z jakimś specjalistą.
O chuście dowiedziałam się jeszcze w trakcie ciąży – najpierw od znajomej, potem poczytałam w Internecie, w końcu na szkole rodzenia mieliśmy krótkie zajęcia z doradcą. Bardzo chciałam nosić moje maleństwo w chuście, więc tuż po urodzeniu umówiłam się na konsultacje z doradcą i to był strzał w dziesiątkę – wszystko nam wytłumaczyła i wypożyczyła chustę na tydzień, żebym mogła się przekonać czy na pewno tego chcę. I chciałam jeszcze bardziej! Więc zakupiłam chustę i nosiłam, głównie na spacery. Mogłam pójść niemal wszędzie, nie przejmując się wózkiem. A Mały był taki spokojny.
Chusta bardzo odciążyła mnie też, kiedy Mały trafił do szpitala. Zaczynał wtedy raczkować, a do tego jest bardzo ruchliwym, żywiołowym dzieckiem. Z racji, że nie mógł raczkować po szpitalnym korytarzu, a siedzenie w miejscu nie wchodziło w grę, dużo go z mężem nosiliśmy i spacerowaliśmy – ja wykorzystałam do tego chustę, dzięki której ręce mi nie odpadły 😉
I dodam jeszcze, że na USG bioder, lekarz powiedział, że Mały ma wzorcowe bioderka 😀
Ale się rozpisałam 😀 Tak czy inaczej – chusty są cudowne i polecam je każdej mamie, najlepiej (a nawet koniecznie) z konsultacją z doradcą chustonoszenia 🙂
Hej!
Ciekawy pomysł z chustonoszeniem. Myślę, że go rozważę, jak już będziemy na etapie macierzyństwa!