Teksty rodziców, których nastolatki nie znoszą, a które burzą wzajemną więź i podkopują poczucie wartości.

 

Czy zdarzyło Wam się wciąż powtarzać jakiś tekst do swojego dziecka z poleceniem, prośbą, informacją a jego reakcja była taka, jakby w ogóle tego nie usłyszało?

Prawdopodobnie dlatego, że wiele tekstów mówionych do dzieci nasycona jest przesłaniem, które automatycznie budzi sprzeciw. Są to przede wszystkim teksty o charakterze wymówek, krytykanctwa, ostrzeżeń, oskarżeń oraz wyrażające bezradność i irytację rodziców. Takie teksty powtarzane są w kółko i można je nazwać zrzędzeniem. Nie tylko nie przynoszą spodziewanego efektu, ale również osłabiają autorytet rodzica, więź pomiędzy rodzicem i dzieckiem a także poczucie wartości dziecka.

Z pomocą otaczających mnie licznych nastolatków zebrałam kilka takich tekstów. Oto one.

 

  1. Groźby bez pokrycia.

Groźby bez pokrycia najczęściej przychodzą rodzicowi do głowy, kiedy sam jest zdenerwowany z jakiegoś powodu a zachowanie nastolatka potęguje jego złość. Do tego typu określeń można zaliczyć takie stwierdzenia, jak „zaraz zabiorę ci ten telefon”, „o nie, nie, nie będziemy tak rozmawiać”, „dosyć tego”, „idź się uczyć (sprzątać, jeść), bo jak nie to zobaczysz…”, „ja ci zaraz dam” , „ ja ci zaraz pokażę”. Są to komunikaty wyrażające bezsilność rodziców oraz brak pomysłu na to, w jaki sposób nawiązać nić porozumienia. Najczęściej wypowiadane są w próżnię, czyli dla samego mówienia. Dają złudne poczucie, że zrobiło się cokolwiek aby wpłynąć na dziecko. Takich gróźb nastolatek nie bierze na poważnie, ponieważ wie, że rodzic nie zamierza ich zrealizować. Podkopują tylko autorytet rodzica.

 

Moja wskazówka – całkowicie wyeliminować takie teksty z naszych komunikatów do nastolatka. Po prostu w chwilach zdenerwowania i irytacji lepiej jest nic nie mówić.

 

  1. Straszenie drugim rodzicem.

Bardzo często rodzic, który nie wie, w jaki sposób mógłby skłonić swoje dziecko do posłuszeństwa straszy je drugim rodzicem lub w jakiś inny sposób przywołuje autorytet drugiego rodzica. Dzieje się tak w sytuacji, kiedy głównie jedno z rodziców jest zaangażowane w wychowanie dziecka, a drugiemu jest to obojętne i woli zająć się swoimi sprawami. Znanym tutaj przykładem jest częste stwierdzenie ojca: „rób, jak matka każe”. Innym przykładem może być typowe strasznie rodzicem: „jak ojciec (matka) wróci to zobaczysz” lub „wszystko powiem ojcu (matce)”. Te stwierdzenia pokazują słabość i bezradność rodzica. Ponadto są ryzykowne. Nie zawsze przecież rodzice są jednomyślni.

 

Moja wskazówka – jeśli w danej chwili jesteśmy ze swoim nastolatkiem, to naszym zadaniem jest rozwiązać problem, który się pojawił. Sami musimy się z nim zmierzyć i pokazać, że jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić. Zastąpmy puste zwroty konkretnymi, szczerymi komunikatami i działaniami. Jeśli jest konieczność skonsultowania danego problemu z drugim rodzicem wówczas trzeba to nastolatkowi zwyczajnie powiedzieć. Jeśli będzie to wiedział, prędzej będzie skłonny do współpracy, niż słysząc puste groźby. Pamiętajmy też, że dziecko, które zwraca się po pomoc do jednego z rodziców, chce tej pomocy od tego właśnie rodzica, nie drugiego.

 

  1. Pogardliwe pytania wyrażające zdziwienie.

Pytanie wyrażające zdziwienie oprócz tego, że absolutnie nic dobrego nie wnoszą do dyskusji i relacji między nastolatkiem i rodzicem, to również osłabiają poczucie wartości dziecka. Kiedy dziecko słyszy: „jeszcze się nie uczyłaś?”, „o której to się wraca?”, „czemu ty jeszcze nie śpisz?” albo „czemu ty masz tutaj taki bałagan”? podświadomie odczuwa, że powinien i działać myśleć dokładnie, tak jak myśli rodzic, a przecież jest to niemożliwe. Takie puste pytania wykopują przepaść między nastolatkiem i rodzicem. Jeszcze gorszym typem pytania jest pytanie „czyś ty zwariował?”, „co się z tobą dzieje?, „dlaczego ty jesteś taki”?, albo „dziecko, ile ty masz lat?”. Są to pytanie retoryczne, bo czyż rodzic oczekuje na nie jakiejś odpowiedzi? Co niby nastolatek miałby na to odpowiedzieć? On nie postrzega świata tak samo jak rodzic. Nie wie, że jest jakiś problem. Takie pytania powodują u dziecka dyskomfort i poczucie, że powinno być jakieś (ale jakie? jakie?), wpasowane w jakiś rodzicielski schemat i dostosowane do rodzicielskich oczekiwań.

Moja wskazówka – wyeliminujmy takie pytania z naszego języka. Zastąpmy je zwykłymi pytaniami, pozbawionymi irytacji i zdziwienia. Pomóżmy naszemu dziecku zorganizować czas. Uszanujmy jego przestrzeń. Zaakceptujmy to, jak wygląda jego pokój. Zaakceptujmy też jego samego i fakt, że nie jest taki jak my i nie będzie postępował dokładnie tak, jak my. Nasze oczekiwania wyrażajmy w sposób jasny i konkretny. Bierzmy pod uwagę zdanie jakie ma nastolatek na dany temat.

 

  1. Komentarze po fakcie.

Dla wielu rodziców bardzo kuszące jest pouczanie swoich dzieci, po tym jak wydarzyło się jakieś nieprzyjemne zdarzenie. Dziecko się uderzyło lub przewróciło i od razu słyszy: „a nie mówiłam?”, przyniosło złą ocenę: „sto razy ci powtarzałam, że masz się uczyć”, nie dało rady realizować swoich planów: „wiedziałam, że tak będzie”, przewróciło szklankę: „patrz, z czego żyjesz”. Takim gadaniem, rodzice w sztuczny sposób pokazują swoją wyższość i przewagę nad dzieckiem. Wydaje im się, że są wszechwiedzący i potrafią przewidzieć wszystko co się wydarzy, co jest przecież niemożliwe. Takie zachowanie rodziców powoduje tylko złość i bezradność dziecka a także zażenowanie i smutek, ponieważ chciałoby, aby w takiej chwili rodzic raczej je pocieszał a nie pouczał. Komentarz po fakcie nie wnosi też nic dobrego do wzajemnych relacji i zrozumienia.

Moja wskazówka – powstrzymajmy się od tego typu komunikatów. Tak naprawdę nie jesteśmy wszechwiedzący i nie mogliśmy przewidzieć tego, co się wydarzyło. Stłuczony młotkiem palec więcej nauczy nastolatka, niż pouczające kazania. W takich trudnych chwilach naszym zadaniem jest głównie wysłuchanie nastolatka, wsparcie i pocieszenie, niż podnoszenie własnego poczucia kompetencji rodzicielskich pouczającym gadaniem.

 

  1. Krótkie zdania kończące dyskusję.

Niektórzy rodzice w obliczu trudności, zmęczeni dyskusją z nastolatkiem lub jeśli brak im czasu i rzetelnych argumentów, kończą dyskusję słowami : „dosyć!”, „daj spokój!”, „aj, nie przesadzaj!”, „koniec dyskusji!”, „przestań!”. Daje to nastolatkowi poczucie, że nie został do końca wysłuchany, nie znalazł zrozumienia a jego słowa trafiły w próżnię. Dalsza dyskusja jest wówczas niemożliwa, choć obie strony wychodzą z niej z poczuciem nierozwiązanego problemu. Słysząc bardzo często takie urywające dyskusję zdania, nastolatek wyczuje naszą niechęć, a sam poczuje się odrzucony i speszony.  W przyszłości  prędzej będzie się wycofywał z prób nawiązania z rodzicem rozmowy i szukał zrozumienia gdzie indziej.

 

Moja wskazówka – jeśli nie mamy czasu rozmawiać z dzieckiem w danym momencie, lepiej jest mu o od razu spokojnie powiedzieć. Jeśli będzie to dla niego ważne, na pewno do tego wróci. My sami możemy mu o tym przypomnieć. Nie przerywajmy też w taki krótki, ucinający wszelkie dyskusje sposób rozmowy. Jeśli w danym momencie nie mamy pomysłu, jak rozwiązać problem, również lepiej jest to odroczyć i spokojnie przełożyć na bardziej dogodny czas. Obie strony będą miały czas na zastanowienie i znalezienie własnego rozwiązania, które potem spokojnie ze sobą skonfrontują.

 

 

  1. Związane z rodzeństwem.

Rywalizacja pomiędzy rodzeństwem towarzyszy ludziom chyba odkąd pojawili się na świecie. Pierwszymi rywalizującymi braćmi byli przecież Kain i Abel. Kiedy nastolatek słyszy: „nie obchodzi mnie to, oboje dostaniecie karę” albo tekst typu „przeproś go” lub „zostaw go” bez chęci rzetelnego rozwiązania sporu nie wie, gdzie może szukać zrozumienia. Stawanie po stronie jednego z dzieci zawsze powoduje złość, frustrację i poczucie odrzucenia u drugiego niezależnie od wieku.

Moja wskazówka – jak tylko jest to możliwe, nie stawajmy po stronie żadnego z dzieci, z uwagi na to, że jest np. młodsze albo głośniej krzyczy lub płacze. Niektóre konflikty lepiej jest zostawić do rozwiązania samym dzieciom. W sytuacji, kiedy nasza interwencja jest niezbędna z taką samą uwagą wysłuchajmy relacji obu stron oraz propozycji rozwiązania sporu.

 

  1. Polecenia bez uzasadnienia.

Wiele rodziców ma przekonanie, że nastolatki powinny od razu i bez szemrania wykonywać wszystkie ich polecenia, a najlepiej, żeby wykonywały je zanim rodzic pomyśli o tym, że coś trzeba zrobić. Niestety to tak nie działa. A teksty typu „zostajesz w domu i tyle” , „sprzątaj i już”,  „idź ty już spać”, „idźże się wreszcie uczyć” wcale nie pomagają we wzajemnym zrozumieniu. Powtarzane w kółko dla samego mówienia, osłabiają rodzicielski autorytet i uczą nastolatka, że poleceń rodzica nie trzeba wykonać, ponieważ on i tak nie sprawdzi, czy zostało to zrobione. Najwyżej powtórzy po raz kolejny i kolejny. Jeśli dodatkowo nastolatek wyczuje w tonie rodzica złość, sam również będzie się złościł i frustrował.

Moja wskazówka – ograniczmy nasze polecania do takich, które naprawdę chcemy, żeby nasze dziecko wykonało. Nie ma też nic złego w tym, że nastolatek sam planuje sobie czas i sam decyduje o tym, co i kiedy robi. Zadbajmy o to, by nasze prośby i polecenia nie były pouczeniami, oskarżeniami i rozkazami, tylko zwykłymi komunikatami, pozbawionymi irytacji i złości. Kiedy wydajemy polecenie nastolatkowi, róbmy to tak, żeby wiedział, że mówimy poważnie i naprawdę chcemy, żeby to wykonał.

 

  1. Porównania.

Porównywanie dzieci, w taki sposób, że jedno wypada gorzej lub lepiej również powoduje zachwianie u nich poczucia wartości. Jeśli dziecko słyszy: „zobacz jak Ania się ładnie ubrała” – myśli, że nie jest dość dobre, by wzbudzić zachwyt i akceptację rodziców. Jest wówczas smutne, rozczarowane, bezradne, ponieważ ono nie widzi różnicy. Ponadto budzi to też jego złość. Inne teksty, których nie znoszą nastolatki, a które wzbudzają powyższe uczucia i mają związek z porównaniami to np. gdy pytamy dziecko: „a co dostali twoi koledzy?” lub słysząc jak ktoś gra na gitarze (jeśli nasze dziecko również gra): „a widzisz, jak Adaś pięknie gra?”. Nastolatek odczuwa to tak, jakby umiejętności innych dzieci, były ważniejsze dla rodziców, niż jego własne. Inne teksty porównujące, których nastolatki nie cierpią to: „jesteś taki jak ojciec” lub „nie jestem twoją koleżanką”.

Moja wskazówka – podarujmy sobie konieczność porównywania naszych dzieci z rówieśnikami i innymi osobami z jego otoczenia. Ono nie jest i nigdy nie będzie takie, jak ktoś inny.  A jeśli już zdarzy się sytuacja skłaniająca nas do porównania, zróbmy to tak, by porównanie to było pozbawione oceny.

 

Wyzwiska są osobną kategorią tekstów kierowanych do dziecka, ponieważ nie tylko osłabiają poczucie wartości i wzajemną więź, ale również upokarzają dziecko, dotykają je i sprawiają, że młody człowiek czuje się po nich naprawdę źle. Wyzwiska w żaden sposób nie pogłębią szacunku naszego nastolatka do nas, a wręcz przeciwnie. Pozostawiają też trwały ślad w psychice dziecka.

Moja wskazówka –  nigdy nie należy dziecka wyzywać ani w żaden inny sposób etykietować.

 

Czy pamiętasz jakieś teksty, którymi raczyli cię Twoi rodzice, a których szczerze nie cierpiałaś? A może sama jakiś używasz i wiesz, że są nieskuteczne? Podziel się z nami swoimi doświadczeniami.

25 wątków z “Teksty rodziców, których nastolatki nie znoszą.

  1. Pingback: Nastolatki – codzienna instrukcja obsługi. – Mama na całego

  2. Pingback: Nowoczesne słowa wymyślone przez młodzież, o których młodsi myślą, że starsi ich nie rozumieją. – Mama na całego

  3. Pingback: Bezstresowe wychowanie – tak czy nie ? – Mama na całego

  4. Niestety, trudno do razu wykorzenić wszystkie ze swojego słownika, ale dzielnie walczę ze swoimi słabościami. Niedawno odkryłam i tego się trzymam, że do sukcesu i porozumienia z nastolatkiem, prowadzi spokój 🙂

    1. Dokładnie, spokój. I to prawda, że trudno to wykorzenić, czasem każdemu się coś wymsknie…

  5. Pingback: Czym się kierować przy wyborze szkoły średniej. – Mama na całego

  6. A najgorsze jest to, że tych tekstów nie da się wyplenić tak łatwo. Są w nas głęboko zakorzenione. Trzeba się mocno pilnować, żeby nie powielać tego, co znamy sami z nastoletnich lat.

  7. Bardzo cenne uwagi i wiele z nich sprawdzić się może także na innych etapach rozwoju naszego dziecka. Najważniejsze to zawsze próbować zachować spokój i racjonalizm. Wiem… nie zawsze się da, nie zawsze potrafimy stłumić emocje. Cóż… rodzicielstwo to poligon doświadczalny. Nie jest łatwo, ale trzeba po prostu chcieć się dogadać z dzieckiem i czasem zejść z piedestału.

  8. Nie mam dzieci w wieku nastoletnim, ale jedno wiem na pewno. Większość z tego co napisałaś odnosi się również do maluchów. Każde dziecko bez względu na wiek, należy wysłuchać i nie zbywać byle jakim tekstem. Dziecko jest tak inteligentne, że od razu wyczuwa nieprzychylność rodzica. Widzę jak rodzice na palcu zabaw ciągle porównują swoje dziecko do innych tych lepszych, grzeczniejszych. Bo przecież nie potrafisz się zachować tak jak koleżanka, lub ganiasz jak wściekły, zamiast w bezruchu bawić się w piasku jak kolega. To rodzice kształtują swoje dzieci, a potem mają nie wiadomo do kogo pretensje.

  9. U mnie była wiecznie walka o sprzątanie, dlatego nauczyłam moje dziecko sprzątać, ale tak, żeby to polubił i zrozumiał CZEMU to robimy 🙂 Teraz chętnie mi pomaga (jeszcze 😉 )

    A co do powtarzania poleceń, bo dziecko “jakby ogłuchło” pani neurolog zabroniła mi powtarzać do dziecka 3 razy to samo. Mam powiedzieć raz, a jak nie słyszy to podejść, delikatnie go dotknąć i dopiero, gdy dziecko na mnie spojrzy mam spokojnie powtórzyć co mówiłam. Działa! Mniej afer w domu 🙂

    1. Powtarzanie nie jest takie złe. Na przykład małemu dziecku – takiemu, które ma roczek i dopiero uczy się mówić i reagować na słowa nawet należy powtarzać. Natomiast w tekście miałam na myśli to, że nie należy powtarzać w kółko, do znudzenia różnych poleceń, zakazów, nakazów, komentarzy, pouczeń, którymi dziecko jest już znudzone a dorosły gada je tylko dla samego gadania, bo i tak nie przypilnuje, żeby polecenie zostało wykonane. Dokładnie – najlepiej działa słowo mówione prosto w oczy. Wtedy dziecko wie, że mówimy je poważnie i tak je potraktuje.

    1. Zgadza się, również młodsze dzieci słyszą teksty od nas – rodziców, których lepiej, żeby nie usłyszały.

  10. Dobre przypomnienie dla zaganianych rodziców. Przydałyby się jeszcze tylko zdjęcia. Pozdrawiam. Och! Wychowanie

  11. mnie chyba najbardziej demotywowało: ” tak powinno być”
    przez co teraz w dorosłym życiu nie umiem cieszyć się z moich sukcesów.

    1. Właśnie tak się dzieje. Wiele tekstów naszych rodziców, pozostaje w naszej głowie na zawsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *