Kończą się właśnie wakacje a to taki czas, kiedy rodzice wpadają w zakupowy szał i kompletują tak zwaną wyprawkę szkolną.

Wybrałam się więc i ja z moimi 3 uczniami, z każdym osobno.

A w tym roku szczególnie zależało mi na tym, aby wybrać się na zakupy szkolne z moim najstarszym synem, 18-sto latkiem, uczniem klasy maturalnej.

Pomyślicie…

Co to za głupota iść z dorosłym dzieckiem po zeszyty i długopisy? Przecież może to zrobić sam i nawet lepiej mu wyjdzie.

Owszem. Zgodzę się. I tak chciał. Ale prosiłam go, aby nie odbierał mi tej przyjemności i ostatecznie zgodził się, bym towarzyszyła mu na szkolnych zakupach – ten ostatni raz.

Dziś ten ostatni raz wybraliśmy się na szkolne zakupy.

Wczoraj ten ostatni raz przeczytałam mu bajkę do snu.

A jutro ten ostatni raz będzie spał w rodzinnym domu.

Tak dużą wagę przywiązujemy do tego, co pierwsze.

Pierwszy krzyk.

Pierwszy ząbek.

Pierwszy kroczek.

Pierwsza łyżeczka zupki.

Pierwsze wakacje razem.

Pierwszy raz na rowerku.

Pierwszy raz w przedszkolu.

Pierwszy raz w szkole.

Pierwsza przyjaźń.

Pierwszy samodzielny wyjazd.

Pierwsza miłość.

Pierwsza jazda samochodem z dzieckiem w roli kierowcy.

A tymczasem codziennie doświadczamy czegoś ten ostatni raz, nawet o tym nie wiedząc.

Ten ostatni delikatny kopniak nienarodzonego dziecka.

Ten ostatni skurcz.

Ta ostatnia przewinięta pieluszka.

To ostatnie nakarmienie piersią.

To ostatnie czytanie przed spaniem.

Ta ostatnia nieprzespana noc.

Ta ostatnia inhalacja.

Ta ostatnia wspólna budowla z lego.

To ostatnie wspólnie zrobione zadanie.

Ten ostatni wypad do kina.

Te ostatnie wspólne wakacje.

Ta ostatnia noc w rodzinnym domu.

Często zdarza nam się narzekać, niecierpliwić, oczekiwać dnia….

kiedy wreszcie prześpimy całą noc,

kiedy wreszcie zapanuje porządek,

kiedy wreszcie zniknie góra prania, góra naczyń albo sterta butów w przedpokoju,

kiedy wreszcie z tego wyrośnie,

kiedy wreszcie ono się nauczy,

kiedy wreszcie się usamodzielni.

Niestety, szybciej niż myślimy.

Dlatego cieszę się chwilą.

Cieszę się każdą wspólnie spędzoną chwilą, nawet jeśli jest ona nudna i nieidealna, obdarta z instagramowej pro-aktywności, doskonałości i piękna.

Cieszę się każdą radością, każdym uściskiem, każdym uśmiechem, każdym spojrzeniem, każdym “setnym MAMO” w ciągu dnia.

Cieszę się każdym fochem, łezką, zmęczeniem i kłótnią, którą mogę rozwiązać albo i nie.

Cieszę się każdym wbitym w stopę klockiem lego, lepiącym się stołem i brakiem wolnego wieszaka na kurtkę.

Cieszę się, że wciąż mogę wzdychać – nie no, znowu????

Cieszę się, że nadal jesteśmy razem i że na wiele wspólnych przeżyć nie nadszedł jeszcze … ten ostatni raz.

Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto  – udostępnij.

Zapraszam również na mój Fanpejdż oraz Instagram

A może spodoba Ci się również wpis – Granice samodzielności.

3 wątków z “Ten ostatni raz.

  1. Świetnie to ujelas. Ja niespełna dwa tygodnie temu przeplakalam pół dnia, bo był to dzień kiedy po raz ostatni zaprowadziłam córkę do przedszkola. Dwa dni później wylam bo pierwszy dzień do szkoły. Macierzyństwo jest tak pelne skrajnych emocji, pierwszych i ostatnich razow, że nadal, mimo iż moja starsza ma 6 lat, młodsza 1,5, to niezmiennie się wzruszam 🙂

  2. Te szkolne zakupy zawsze były najlepsze te życiowe rozterki jaką okładkę wybrać

Skomentuj Edyta Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *