Nowy rok w niektórych miejscach zaczął się zaskakująco. Duńska telewizja publiczna DR rozpoczęła emisje nowego serialu dla dzieci, którego bohaterem jest człowiek z groteskowo długim penisem.
John Dillermand – bo tak się nazywa ów bohater, na pierwszy rzut oka jest zwykłym gościem w średnim wieku. Ma wąsy, ciemne włosy z przedziałkiem na boku, spory brzuszek. Ubrany jest w niegustowne ubranko, niczym sportowcy z początku ubiegłego wieku – koszulkę na ramiona i krótkie spodnie w biało – czerwone paski. Do tego czapka i ….. specjalne odzienie w ten sam deseń na najdłuższym penisie na świecie. To odróżnia go od innych.
Nie byłoby może w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że bajka ta dedykowana jest dzieciom w wieku 4-8 lat, czyli najmłodszym odbiorcom mediów.
John Dillermant jest zabawnym gościem, a jego penis jeszcze zabawniejszym. Narząd żyje własnym życiem, jest wszędobylski i ciekawski, może być liną, chwytakiem, śmigłem helikoptera. Cwaniakuje, pomaga swojemu właścicielowi w kradzieżach oraz osiąganiu celów, często wbrew panującym zasadom. Trudno określić, czy John ma jakikolwiek wpływ na swojego penisa, wydaje się też, że pewną władzę nad nim ma jego “żona”, która z wyglądu przypomina raczej babcię głównego bohatera i jest zupełnie a-seksualna.
Rodzice są oburzeni i trudno im się dziwić. Są zdania, że bajka promuje perwersję, pornografię i pedofilię. Z drugiej strony twórcy bronią swojej produkcji informując, że konsultowali ją z szeregiem specjalistów z dziedziny psychologii dziecięcej oraz duńską organizacją pozarządową zajmującą się wychowaniem seksualnym Sex & Samfund, a ci nie znaleźli w niej nic zdrożnego. Dodatkowym argumentem przemawiającym za serialem jest fakt, że skłonił on niektórych rodziców do podjęcia pierwszej rozmowy o seksualności ze swoimi latoroślami. Jest to niewątpliwy plus, choć jestem zdania, że nie trzeba do tego tak kontrowersyjnej bajki, by to zrobić.
Producenci serialu bronią się również mówiąc, że grupa docelowa jest szczęśliwa. Wcale mnie to nie dziwi. Dla dzieci w tym wieku “siusiak” jest czymś tak naturalnym, jak ręka czy nos. Zawstydzenie nagością pojawia się w późniejszym wieku. Jeśli jest jakaś część ciała, której zdarzają się takie zabawne przygody, to czemu by się z nich nie pośmiać? Warto jednak w tym miejscu wspomnieć, że penis jest narządem intymnym, związanym seksualnością i dojrzewaniem bardziej, niż inne części ciała. Nie pokazuje się go na co dzień, jak rękę czy nogę. Ponadto rozwój seksualny dzieci przebiega w pewien etapowy sposób. Bajka ta wyraźnie próbuje go przyspieszyć, dodatkowo traktując penisa, jako obiekt prześmiewczy, służący różnym celom, w tym również złym. Zdecydowanie nie jest to korzystne dla rozwoju dziecka.
Zastanawiam się, jaki cel mógł przyświecać twórcom tej historii? Co chcieli przekazać odbiorcom, których określili, jako 4, 5, 6, 7, 8 latki? Być może faktycznie chcieli zachęcić rodziców do rozmów z dziećmi o rozwoju, ciele, seksualności? Albo może chcieli pokazać, że penis może płatać różne “figle” i ciężko nad nim zapanować (co jest charakterystyczne dla dorastających chłopców, dlatego też dziwi mnie bardzo prześmiewcze traktowanie tego organu, dlatego szczerze w to wątpię)? Albo może chcieli pokazać różnice między płciami? Albo podeszli do sprawy w sposób bardzo seksisowski i chcieli pokazać, że niektórzy mężczyźni częściej myślą penisem niż głową? A może po prostu chcieli zarobić, w myśl zasady – nie ważne, że źle gadają, ważne, że w ogóle gadają. Bajkę obejrzało już ponad 100 tyś. odbiorców. Jakichkolwiek by argumentów nie użyli, jestem zdania, że każdy z tych celów można pokazać w inny sposób, który nie traktowałby intymności człowieka w tak prześmiewczy sposób.
Nie pokażę tej bajki mojej córce ani synowi, bo, choć przyznam szczerze, korci mnie, by zobacz ich reakcje i wysłuchać komentarze, to jednak osobiście jest dla mnie brzydka i obleśna. Nie podoba mi się zupełnie, ani domniemany “cel” ani estetyka jej wykonania.
Spróbuj ocenić sama/sam, jeśli masz na to ochotę [KLIK] i [KLIK]
Tutaj znajdziesz też podpowiedzi, jak rozmawiać z dziećmi o seksie. I naprawdę nie trzeba do tego takiej bajki. [KLIK] i [KLIK]
Zapraszam też na mój Facebook, gdzie bywa wesoło, inspirująco oraz refleksyjnie oraz Instagram, gdzie bywa całkiem ładnie.