Przychodzi taki dzień, kiedy nasze – prawie dorosłe już dziecko informuje nas, że planuje samodzielny wyjazd na wakacje. Samodzielny, czyli bez opieki dorosłego. Może to nastąpić dość wcześnie, czyli na przykład, kiedy ma 16-17 lat lub nieco później, po przekroczeniu magicznej liczby 18 lat. Ale niechybnie nastąpi. Wszak każdy młody człowiek pragnie przeżyć taką przygodę, pozwiedzać ciekawe miejsca i zażyć beztroskiej wolności bez czujnego oka rodziców.
Ale spokojnie….
To nie nastąpi nagle, lecz zupełnie stopniowo. Na pewno nie przeoczymy pierwszych sygnałów, które będą nam mówiły, że latorośl staje się bardziej samodzielna i lubi (albo woli) spędzać czas w gronie przyjaciół czy znajomych. Najpierw zacznie umawiać się ze swoją grupą, większą lub mniejszą na różne spotkania. Początkowo będą to wyjścia popołudniowe, typu kino albo miejskie trakcje (np. park trampolin, basen) albo po prostu – szwendanie się po mieście. Potem wieczorne, może jakieś ognisko (bardzo prawdopodobne, jeśli jest lato i wakacje) lub impreza u koleżanki/kolegi, najczęściej urodzinowa. Następnie może się zdarzyć, że pojedzie gdzieś dalej, na całodzienną wycieczkę pociągiem lub innym środkiem transportu. Na przykład do innego, atrakcyjnego miasta lub w góry. Także sygnały, które zapowiedzą czujnemu rodzicowi to, że dziecko zapragnie wyjechać samodzielnie na wakacje są nie do przeoczenia.
Co budzi nasze obawy.
Lista obaw z tym związanych może być długa i każdy ma swoją. Bez wątpienia boimy się tego, czy sobie samo poradzi czyli do głosu dojdą wszystkie matczyne rozterki. Czy należycie zadba o siebie, czy ubierze się odpowiednio do pogody, czy będzie miało co jeść. Jest to oczywiście naturalne. Możemy być zupełnie spokojni, jeśli w porę zadbałyśmy/zadbaliśmy o to, by nauczyć nasze dziecko dbałości o siebie i samodzielności oraz jeśli zaakceptowałyśmy fakt, że jest autonomiczną jednostką zdolną przeżyć bez naszej ciągłej interwencji. Jeśli jednak dotychczas robiłyśmy/robiliśmy wszystko za nią/za niego to cóż….może sobie nie poradzić albo w tajemniczy sposób odkryje, jak to się działo, że zawsze miał/a czyste ubranie i pełną miskę na stole. Taki wyjazd może więc być szkołą życia.
Inne nasze obawy związane są z tym, że zastanawiamy się co on/ona będzie tam robił/a, na takim wyjeździe. Czy przypadkiem się nie upije, albo nie będzie zdobywał/a swoich pierwszych doświadczeń seksualnych. No cóż. Tego się pewnie nie dowiemy, chyba, że będzie to miało znaczące konsekwencje. Nie możemy też z góry założyć, że „moje dziecko to na pewno nie robi takich rzeczy”. Młodzież raczej nie planuje swojej inicjacji seksualnej między korepetycjami z matmy a dodatkowym angielskim. Jeśli w ogóle ma takie zamiary to właśnie w ciepłą, wakacyjną noc przy namiętnych dźwiękach „Rush, rush”, no dobra „ Despastio”. W tym przypadku również istotne jest wcześniejsze zadbanie o to, by temat seksualności nie był w rodzinie tabu. Im wcześniej będziemy ze swoim synem/swoją córką o tym rozmawiać tym lepiej, a później będzie to dla nas łatwiejsze. Później, czyli wtedy, kiedy przyjdzie czas na rozmowę „uświadamiającą” a dzień przed samodzielnym wyjazdem to trochę za późno. Młody człowiek powinien wiedzieć, czym jest seks i jakie są jego konsekwencje. A szczerość, zaufanie i otwartość o jakie zadbamy w rodzinie pozwoli nam ocenić, czy nasze dziecko planuje zdobyć takie doświadczenie w najbliższym czasie, czy może chce czekać na odpowiednią osobę i czas.
Podobna sprawa dotyczy picia. Jeśli znamy córkę/syn oraz jego kolegów mniej więcej możemy ocenić ile alkoholu przeleje się na takim wyjeździe. O konsekwencji picia też warto rozmawiać, w dobrej atmosferze, w poczuciu zaufania. Niestety. Trudno jest ocenić w 100 procentach jaki jest stosunek naszego potomka do alkoholu. Pocieszające jest to, że jeśli nie ma 18 lat będzie miał jednak pewien problem z zakupem.
Kolejna sprawa, która wzbudza naszą troskę, to fakt, że nasze dziecko już jest na tyle duże, że samo wybiera sobie miejsce letniego wypoczynku oraz osoby, z którymi chce spędzić wakacje. Nasza rola i misja, którą jest pragnienie pokazania mu świata powoli się kończy. Może to być dla nas smutne i przygnębiające. Ale spokojnie. Wcale nie musi tak być, że już nigdy razem nigdzie nie pojedziemy. Kiedyś, w przyszłości może się to znowu zdarzyć. Będziemy trochę starsi, podejmiemy nowe role a nasze relacje staną się bardziej partnerskie.
Co robić, gdy padnie taki pomysł…
No cóż. Każdy musi sam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Czy pozwolić? Czy zabronić – chociaż może być tak, że nie będziemy mieli w tej kwestii wiele do gadania, bo nasze dziecko będzie „dorosłe”? A w sytuacji, kiedy mamy jeszcze coś do powiedzenia to jestem przekonana, że anie warto podejmować decyzji pochopnie. Lepiej nie zgadzać się od razu entuzjastycznie – o, tak, to wspaniały pomysł – chcąc w ten sposób pokazać naszemu dziecku, jakim to dużym zaufaniem je darzymy. I lepiej też z automatu nie zabraniać kategorycznie wyjazdu. Żadne z tych rozwiązań nie jest dobre.
Dobrze natomiast jest sprawę przedyskutować. Usiąść spokojnie we trójkę, czyli „prawie dorosłe dziecko”, mama i tata. Jako rodzice mamy prawo wiedzieć z kim jedzie, gdzie, w jaki sposób planuje się tam dostać, gdzie będzie spać i jaki (albo skąd) planuje budżet. Możemy o to pytać podczas spokojnej, rzeczowej rozmowy, odkładając na bok chęć przepytywania, dawania dobrych rad z pozycji wszechwiedzącego oraz oceniania. Pamiętajmy, że nasz nastolatek na pewno dokładnie przemyślał sobie cały wyjazd, zanim zwrócił się z tym do nas. Jest wszak już w fazie abstrakcyjnego myślenia, potrafi planować i przywidywać. Jeśli zawsze, nawet jako bardzo małego człowiek traktowaliśmy go z szacunkiem, akceptując jego odrębność, uczucia i pomysły, uczestniczyliśmy w jego radościach i smutkach oraz byliśmy dla niego źródłem wsparcia to na pewno chętniej i bez obaw podejmie taką rozmowę. Będzie w niej bardziej szczery o otwarty. Jeśli natomiast wcześniej, w dzieciństwie zwykliśmy go oceniać i odrzucać każdy jego pomysł – ta rozmowa będzie dla niego trudna i pewnie najchętniej by ją pominął z obawy o odrzucenie lub wyśmianie pomysłu. Ma się rozumieć, że od razu chciałby, żebyśmy się zgodzili. Wszystko więc sprowadza się do początku. Im wcześniej zadbamy o dobre relacje tym później jest o wiele łatwiej.
Zbierając informacje o wyjeździe można również – ale nie jest to konieczne porozmawiać z rodzicem kolegi/koleżanki, z którym/ą nasza latorośl planuje wyjazd.
W sytuacji, kiedy czujemy, że my – rodzice nie jesteśmy gotowi na to, by nasze dziecko wybrało się samodzielnie na wakacje możemy się nie zgodzić. Możemy to zrobić i zapewnić nasze dziecko, że wrócimy do tej rozmowy za rok (czyli w następne wakacje, kiedy będzie starsze) albo w innym dogodnym czasie, kiedy będzie możliwość wyjazdu na parę dni, kiedy jest wolne w szkole a my dojrzeliśmy do tego, by zaakceptować pomysł samodzielnego wyjazdu.
Mamy też prawo do tego, żeby przedyskutować pomysł wyjazdu naszego dziecka bez jego udziału, czyli tylko z mężem/żoną i podczas takiej rozmowy podjąć decyzję, o której poinformujemy naszego przyszłego globtrotera.
Jeśli jesteśmy gotowi na samodzielny wyjazd na wakacje naszego dziecka i wiemy, że ono też jest gotowe to myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby mu na to pozwolić. Ma się rozumieć, że powinniśmy znać wszystkie szczegóły wyjazdu i ustalić formę wzajemnego kontaktu. Jak już wielokrotnie pisałam, jeśli dbaliśmy o dobry kontakt z naszą pociechą od samego początku to, w tej sytuacji obdarzy nas ona/on swoim zaufaniem i opowie szczerze o swoich planach. Ważne jest również to, by dać dziecku wsparcie i poczucie, że w razie trudności może na nas liczyć.
Kiedy już pojedzie….
Wtedy trzeba się wyluzować. Jeśli już się zgodziliśmy to nie ma odwrotu. Inaczej będziemy siedzieć jak na rozżarzonych węglach a nasze czarne myśli będą nam podpowiadać drastyczne scenariusze.
Miłego odpoczynku ?!
Pingback: Nowoczesne słowa używane przez młodzież, o których młodsi myślą, że starsi ich nie rozumieją. – Mama na całego
Moje dzieciaczki są jeszcze małe, ale przyznam, że czasami rozmyślam o czasach jak będą nastolatkami i mam obawy co do tego okresu. Mam nadzieję, ze stopniowo przez lata oswoję się i przygotuję na te trudne lata.
Moje dziewczyny jeszcze mają przed sobą pierwsze samodzielne wyjazdy, ale nie ma we mnie dużego strachu, co do powodzenia takich wypraw. Oczywiście lęk o najbliższych zawsze będzie, myślę jednak, że podstawę stanowi tu zrozumienie, że te jeszcze młode osoby są oddzielnymi jednostkami. Muszę dać im szansę na zrozumienie, poznanie świata i naukę na własnych błędach. Będę starała się być czujna i zwracać uwagę na wszystkie detale.
Ja mam na to jeszcze czas bo mam dwulatka 🙂 W moim przypadku, gdy byłam nastolatką moi rodzice byli bardzo konsekwentni. I kiedy chciałam wyjechać z koleżankami pod namiot kategorycznie mi tego mama zabroniła. Było mi przykro, ponieważ żadne argumenty do niej nie trafiały, w ogóle nie chciała mnie słuchać (ani moich koleżanek, które ją prosiły). Niestety, nie pojechałam. Było mi tak smutno i miałam wielki żal. jednak kiedy teraz o tym myślę, to będę się martwić gł.o bezpieczeństwo mojego dziecka. Oczywiście zrobię “wywiad” co i jak 😀 :-D:-D
Ja mam jeszcze małe dzieci ale wszystko przede mną 😉 Poki co temat mnie nieco przeraża 😉
Oj do momentu takich rozmów, jeszcze długo u nas. Jednak pamiętam swoje rozmowy z rodzicami 😉
Moja córka ma dopiero 10 lat, więc to dopiero przede mną i już się boję 😉
Mam jeszcze na to wiele czasu, ale myślę że szczera rozmowa i zaufanie względem dziecka jest podstawą.
Aż mi się przypomniała moja rozmowa z rodzicami, kiedy pierwszy raz sama chciałam pojechać na wakacje. Nie obyło się oczywiście bez straszenia, ale summa summarum dostałam pozwolenie i jestem im za to wdzięczna! Nauczyłam się przede wszystkim odpowiedzialności.
Dziękuję, że podzieliłaś się z nami swoim wspomnieniem i tym, czego się nauczyłaś. Potwierdziłaś tylko moje domysły, że wyjazd może nauczyć między innymi odpowiedzialności 🙂
Mam jeszcze czas na to, ale domyślam się co moi rodzice przeżywali jak ja wyjechałam sama. Czeka mnie to za kilkanaście lat, ale staram się teraz o tym nie myśleć 🙂 Myślę, że ważne jest zaufanie 😉
Oczywiście. Nie ma co przyspieszać przyszłych wydarzeń i związanych z tym rozterek. Dzieci rosną powoli 🙂
Wartościowy artykuł, który przypomniał mi o tym, jak rodzice obdarzali mnie wielkiem zaufaniem i oddawali mi odpowiedzialność za moje działania i decyzje. Myślę, że to właśnie dzięki ich mądremu podejściu nauczyłam się w dorosłym życiu brać odpowiedzialność za wszystko co robię.
Na szczęście ten etap mamy jeszcze przed sobą. Z perspektywy czasu jestem wdzięczna moim rodzicom, że pozwalając mi na wyjazdy ze znajomymi obdarzyli mnie ogromnym zaufaniem. Mam nadzieję, że w przyszłości mnie również będzie na to stać 🙂
Mój syn ma pięć lat, więc jeszcze trochę czasu mam. Ale dreszcze poczułam;)
Z drugiej strony, kiedy pomyślę, jak dorosła się czułam mając te 16 lat i jak się dziwiłam, że mama nie podchodzi do moich pomysłów entuzjastycznie i – przede wszystkim – że miała rację… Eh… Wszystko przede mną. Pozdrawiam:)
W dzisiejszych czasach nie za bardzo wiadomo kiedy przeprowadzić rozmowę uświadamiającą o seksie. Może nas w tej materii ubiec internet. Zaczniemy rozmowę z dzieckiem a ono powie, że wszystko wie
Dlatego nie trzeba zaczynać bardzo wcześnie i nie ograniczać się do narzuconej granicy wiekowej 🙂
My na szczęście mamy jeszcze dużo czasu do takich pomysłów 😀 Ale jak sobie teraz o tym pomyślę, to aż mnie coś zatyka od wewnątrz… chyba dlatego, że moje dzieci jeszcze są bardzo małe 🙂
To prawda. Małe dzieci to zupełnie inne wyzwania, niż większe. Dobrze, że rosną powoli i możemy stopniowo przyzwyczajać się do wszystkich zmian 🙂
Taka kolej rzeczy, przypomniał mi się mój pierwszy wyjazd, miłe wpspomnienia ? Pozdrawiam
kurczę to chyba najtrudniejsza chwila dla Rodzica dorastającego dziecka… Dziecko wie że sobie poradzi na takim wyjeździe ale to My Rodzice sie o niego tak boimy że często nie pozwalamy by dziecko było samodzielne… przede mną jeszcze te trudne chwile… choc wiem że i tak nastąpią… póki co w tym roku strszy syn pójdzie do drugiej klasy i może będzie samodzielnie chodził do szkoły jesli będzie chciał oczywiście 😀
Aż się boje, na samą myśl o samodzielnym wyjeździe mojego dziecka. Największe, moje obawy są związane z jedzeniem, dokładnie alergią na niektóre produkty. Czy wszystko będzie Ok, czy sobie poradzi itp. Na razie nic nie wspomina o samodzielnych wypadach, ale zapewne wkrótce zacznie. Ja jeździłam z koleżankami, jak miałam 15 lat, , ale w miejsca, które załatwiali nam rodzice. Pocieszam się, że większość Jego kolegów jeździ wspólnie, ale zawsze z jakimiś rodzicami, wiec może zostanie tak jeszcze jakoś czas. Oby ?
Mam jeszcze sporo czasu do takich rozmów, ale już czuję, że będzie ciężko. Jeden z moich synów to taki indywidualista i ma swoje zdanie.
Ciekawa sprawa ja wyslalam w tym roku 8 latka na obóz i prawie umarlam.ze stresu haha
No właśnie. Nawet obóz wzbudza nasz niepokój, a co dopiero samodzielny wyjazd, bez dorosłego opiekuna 🙂
Ciekawy wpis. Moje dzieci jeszcze małe, ale myślę, że moje główną troską byłoby bezpieczeństwo w czasie takiego wyjazdu.
A o seksie czy alkoholu to trzeba rozmawiać znacznie, znacznie wcześniej niż przed wyjazdem 🙂
Dziękuję za Twój komentarz. Oczywiście bezpieczeństwo jest również przedmiotem naszej troski. Pozdrawiam 🙂
Podstawa to zaufanie, tak mi się wydaję 🙂 Trzeba dziecku zaufać, dać mu żyć swoim życiem. U mnie dzieci małe więc jeszcze trochę czasu mam na ułożenie tego w głowie.