Pewna nauczycielka uczyła dzieci tabliczki mnożenia. Wpadła na pomysł, by podczas lekcji użyć piłki. Zabawa i nauka polegała na tym, że rzucała do dziecka piłkę, mówiąc jednocześnie działanie – np 5×7. Jeśli dziecko odpowiedziało prawidłowo, mówiła “dobrze”. Jeśli nieprawidłowo mówiła “sprawdź”. Tym sposobem dzieci opanowały tabliczkę bardzo szybko. Po pierwsze dlatego, że była to zabawa, aktywne były obie półkule mózgowe, był ruch, akceptowano błąd, który dziecko samo poprawiało.

Ponieważ była zdumiona wynikami, postanowiła “ulepszyć” swoją metodę i za każdą dobrą odpowiedź wpisywała punkt.

Jej zdziwienie było ogromne, kiedy okazało się, że dzieci, które odpowiadały prawidłowo w prawie każdym przypadku, nagle zaczęły się mylić.

Co się takiego wydarzyło?

Jaka była przyczyna tego, że dzieci nagle zaczęły się mylić?

Myślę, że odpowiedź na to pytanie tkwi w sekrecie motywacji.

—————————————————————————————————————————–

JAK MOTYWOWAĆ DZIECKO DO NAUKI?

Jeśli ktoś zna jakiś niezawodny sposób na to – jak motywować dziecko do nauki –  a ono będzie codziennie będzie z uśmiechem i bez ociągania się zasiadało do lekcji i nauki to niechaj go zdradzi w komentarzu 🙂  Ja niestety nie znam.

Przyznaję, że kompletnie nie mam pojęcia, jak sprawić, by dziecko (młodsze lub starsze) z wielką radością i ochotą zasiadało do lekcji.

Choć to nie do końca prawda, ponieważ z doświadczenia i obserwacji wiem, że są przynajmniej dwa czynniki, które w niezwykły sposób sprawiają, że dzieci chętnie się uczą i zasiadają do odrabiania lekcji. 

  • Pierwszy z nich to ciekawość i zainteresowanie tematem.
  • Drugi występuje wówczas, gdy dziecku (małemu lub dużemu) na czymś naprawdę bardzo zależy (na przykład na piątce z matmy, zdaniu egzaminu, nadrobieniu zaległości itp).

TAK NIE ZMOTYWUJEMY DZIECKA DO NAUKI

Ale przejdźmy najpierw do tego, co nie motywuje dzieci do nauki, choć wydaje się, że tak:

  • Groźby – zwracanie się do dziecka ze słowami, np.  jak się nie będziesz uczył to zobaczysz albo dostaniesz pałę i ojciec Ci pokaże.  Po takich komunikatach dziecko pewnie zasiądzie do nauki, odrobi zadanie, ale czy chętnie i coś z tego zapamięta? Nietrudno też wyobrazić sobie, że następnego dnia sytuacja się powtórzy.
  • Zrzędzenie i roztaczanie wizji czarnej przyszłości – jak się nie będziesz uczył, no to tylko łopata Cię czeka i kopanie rowów. Efekt? Zupełnie podobny, jak w przykładzie powyższym.
  • Kary, czyli przysłowiowy kij.  To jest bardzo popularna metoda “motywacyjna”. I bardzo skuteczna, ale podobnie, jak jej powyższe koleżanki – równie chwilowa.  Zabrać telefon na tydzień, dać szlaban na wyjścia na miesiąc. Oto motywatory na medal. Dziecko ze stratą telefonu jakoś sobie poradzi. Ale czy to sprawi, że zasiądzie z chęcią do nauki?
  • Nagrody. Wydawać by się mogło, że to cudowne narzędzie motywujące. Ale niestety zgubne, bo, podobnie, jak kary działają tylko przez chwilę. Z czasem też nagroda się znudzi, przestanie być wystarczająca i będzie jej wciąż mało, mało, mało….a uczyć się trzeba. I co wtedy?
  • Przekupstwa. Działają w podobny sposób, jak nagrody –  jak szybko odrobisz lekcje to pójdziemy na lody. I podobnie, jak nagrody mogą szybo rozczarować.  No, bo jak to? We wtorek dostałem lody a w środę już nie?
  • Wymuszanie rywalizacji i porównywania, innymi słowy tworzenie różnych tabelek, rankingów, zachęcanie dzieci do ścigania się w zdobywaniu najlepszych ocen a także pytanie ich – Dostałaś czwórkę? A Ania?

Wymienione przeze mnie sposoby skłaniania dzieci do nauki, zwane motywatorami – płyną z zewnątrz. Motorem ich skuteczności jest presja, jaką za sobą roztaczają. Presja konieczności zdobycia innej, niż wiedza gratyfikacji (jak w przypadku nagród) albo presja uniknięcia przykrości (jak w przypadku kar). Ponadto wiedza, jaką posiądzie dziecko w toku nauki w domu czy w szkole jest poddana kontroli i ocenie.  Zazwyczaj wskazany jest każdy błąd, natomiast poprawność nie jest dostrzegana, lecz uważana, jako coś oczywistego.  Czasem wydaje się, że nie ma innego wyjścia. Że naprawdę trzeba stanąć z tym kijem i spowodować, że dziecko zrobi zadanie albo się pouczy. Czy to prawda? Nie wiem. Z autopsji jednak wiem, że niektórych rzeczy uczymy się na zasadzie… nauczyć, zdać, zapomnieć.

Natomiast skuteczna, długofalowa motywacja płynie z wnętrza. To pewna siła, energia, która sprawia, że czujemy wewnętrzną potrzebę poznania lub zrobienia czegoś. A tego nie da się osiągnąć pod wpływem presji płynącej z zewnątrz.

Najskuteczniejszym sposobem wywoływania motywacji wewnętrznej jest ciekawość,  zainteresowanie tematem. Jestem przekonana, że każdy z nas – rodziców niejednokrotnie zdziwił się, że dziecko w mgnieniu oka zapamiętało jakiś trudny do ogarnięcia fakt z życia lub budowy dinozaurów i jeszcze na dodatek potrafiło o tym rozprawiać godzinami a nie umiało zapamiętać prostej budowy komórki. Różnica polega na tym, że w pierwszym przypadku wzbudziło to jego ciekawość, samo się tym zainteresowało. W drugim – było to zadanie narzucone z zewnątrz a sposób przedstawienia był dla dziecka nudny.

NASZE PRZEKONANIA A SZKOŁA

Niestety w polskim systemie nauki w szkole – ocenienie, kontrolowanie, nagradzanie i karanie jest podstawą motywacji. Rodzice, świadomi tego, że szkolne motywatory są mało skuteczne często czują się bezradni. Ponieważ oni również czują presję nauczyciela, presję na naukę, wkuwanie, piątki, szóstki i świadectwa z paskiem. A ciężko jest im znaleźć odpowiedzi na pytanie: dlaczego mam się tego uczyć? (np. starożytnych powstań Dariusza I Wielkiego) albo zachęcić swoje dziecko w domu do pisania szlaczków, obliczania słupków czy też poznania budowy pantofelka albo przyczyn wojny domowej w USA. Bardzo jest trudno pogodzić własne przekonania z tym, co proponują w szkole.

Dlatego też ja nie wiem, jak motywować dziecko do nauki. Jedynie mogę próbować (i robię to) rozbudzić ich ciekawość i zachęcić je do poznawania nowych rzeczy i pokazywać, jakie płyną korzyści z tej wiedzy, którą będą nabywać w szkole czy podczas nauki w domu. Choć to wcale nie jest łatwe staram się akceptować fakt, że dziecko, jak chce się uczyć to będzie się uczyć, a jak nie chce to nie. Nie wywieram presji na dobre oceny, co też wcale nie jest łatwe, bo “sama zawsze miałam dobre oceny, więc dlaczego moje dzieci nie mają”? W klasie mojego najmłodszego synka panuje istny “wyścig szczurów”. Jest nacisk na to, by czytać w domu najwięcej minut, wypożyczać z biblioteki najwięcej książek, otrzymywać z testów najwięcej punktów i zostać klasowym Omnibusem. W klasie są nagrody. Mój syn nie chce brać w tym udziału i sam uznał, że nie będzie chodził do biblioteki, bo woli czytać te książki, które ma w domu. A ja nie naciskam.  Ponadto w tym roku szkolnym “przede mną”  dwa ważne egzaminy. Matura najstarszego syna i egzamin 8-smo klasisty średniego syna. Kiedy widzę, jak mój nastraszy  siedzi po nocach dzień w dzień nad matematyką albo fizyką, z których będzie pisał maturę rozszerzoną myślę sobie – czy naprawdę musi mieć co najmniej czwórkę z niemieckiego???

JAK MOŻEMY POMÓC DZIECKU NAUCZYĆ SIĘ UCZYĆ

Tak, jak pisałam nie znam niezawodnego sposobu motywowania dzieci do nauki.

Wiem jednak, że można nauczyć dzieci pewnych umiejętności, które sprawią, że chętniej (albo mniej opornie) będą zasiadać do nauki albo zadań domowych:

Warto więc:

  • Uczyć dzieci nawyków związanych z nauką. Niektórzy rodzice wprowadzają nawyk odrabiania zadań domowych zaraz po szkole, co czasem się sprawdza (zwłaszcza u dzieci z młodszych klas) a czasem nie.  Niektóre dzieci chętnie na to przystaną, bo będą chciały “mieć to z głowy”. Są też takie, które wolą najpierw odpocząć, a potem zabrać się za lekcje. Dlatego też pracując nad nawykami, warto uwzględniać potrzebny dziecka oraz robić to wspólnie z nim. Więcej o nawykach znajdziecie tutaj [KLIK].
  • Oddawać dziecku odpowiedzialność za jego własne sprawy. Jednak i tu również należy przyglądać się dziecku bardzo dokładnie, by nie zrobić tego zbyt wcześnie albo zbyt późno. O tym, kiedy zaczniemy oddawać tę odpowiedzialność powinna zadecydować gotowość dziecka. Czasem zbyt wczesne przekazanie dziecku odpowiedzialności sprawi, że będzie czuło zbyt dużą presję i osiągniemy skutek przeciwny do zamierzonego. Podobnie jest, kiedy zostawiamy sobie tę odpowiedzialność w nieskończoność i pakujemy do szkoły 12-sto latka. Tu również popełniony jest błąd. Jednakże to stopniowe oddawanie dziecku odpowiedzialności jest istotnie w wybranianiu samodzielności i jego opracowywania własnych nawyków uczenia się. Warto również pamiętać, że podejmując decyzję o zostaniu rodzicem, staliśmy się osobami odpowiedzialnymi za drugą istotę.  Dlatego też niejednokrotnie my-rodzice będziemy rozliczani za działania dziecka.
  • Zachęcać dziecko do samodzielności. Podobnie, jak w przypadku odpowiedzialności dzieci w pewnym momencie osiągają gotowość do tego, by samodzielnie organizować sobie czas, naukę i zabawę. Naszym zadaniem jest przede wszystkim nie przeszkadzać w tym, że dziecko chce samodzielnie podejmować niektóre działania i decyzje. Na przykład takie, że w 8 klasie będzie uczyło przede wszystkim tych przedmiotów, które będą dla niego ważne na egzaminie.
  • Pomagać, jeśli jesteśmy w stanie. Wiem, że niektórzy rodzice uważają, że to nie jest w ich gestii – pomaganie w zadaniu domowym albo w nauce. Że to jest sprawa dziecka a także szkoły. Czasem jednak materiał jest trudny i warto dziecku pomóc samemu lub zorganizować korepetycje, jeśli wykazuje taką potrzebę. Moim zdaniem nie ma nic złego w pomaganiu dziecku w nauce lub zadaniu domowym.
  • Ustawiać porzeczkę w odpowiednim miejscu. Zbyt wysoka powoduje presję, zbyt niska rozleniwienie i brak ochoty na rozwój. O tym, ja wysoko powinniśmy zawiesić dziecku poprzeczkę powinna zadecydować dobra znajomość własnego dziecka, jego mocnych i słabych stron. A poznajemy dziecko dzięki obserwacji, wspólnie spędzanemu czasowi i tworzeniu dobrej relacji.

O NAUCZYCIELCE, KTÓRA DOBRZE CHCIAŁA

Więc co się takiego wydarzyło w klasie u naszej nauczycielki?

Otóż pierwotne, swobodne rzucanie piłką i nauka zmieniło się w sprawdzanie wiedzy. Dzieci były nagradzane za prawidłową odpowiedź, więc pojawiła się presja, by mieć punkty, które pani potem zliczy. Nikt nie chciał być ostatni i mieć tych punków najmniej. Presja sprawiła, że dzieci zaczęły się stresować i popełniały więcej błędów.  Nagroda  (punkt), którą chciała wzmocnić dzieci zadziałała zupełnie odwrotnie.

Jeśli spodobał Ci się mój wpis i uważasz, że warto udostępnij. Będę ogromnie wdzięczna.

Zapraszam również na mój Fanpejdż [KLIK], na którym nigdy nie jest nudno oraz na Instagram [KLIK], na którym jest nudno (bo Instagram mnie nie lubi) ale też czasem ładnie 😉

Może spodoba Ci się również:

Jak rozmawiać z nastolatkiem.

Jak wspierać syna w budowaniu jego poczucia wartości. 

17 wątków z “Jak (nie) motywować dziecka do nauki.

  1. Pingback: 14 zapomnianych zabaw, które przydadzą się w czasach nauki zdalnej i nie tylko. – Mama na całego

  2. Pingback: Nauka zdalna – jak wspierać dzieci i młodzież. – Mama na całego

  3. Pingback: Dyslektyk w domu. Kilka słów dla rodziców, jak wspierać dziecko z dysleksją. – Mama na całego

  4. Pingback: Jak nie zwariować ze swoim dzieckiem – edukacja, w której dzieci same chcą się uczyć i rozwijać – recenzja książki. – Mama na całego

  5. Motywowanie do nauki… Gruby temat.
    Ciekawy przykład z tą piłka. Czytając go pomyślałam – fajnie, ale ja bym się nie bawiła w stawianie plusów. Wtedy zabawa nie jest juz zabawą. A na koniec dowiedziałam się, że dobrze bym zrobiła. :p
    Pracuję w szkole, na świetlicy i przypomniałam sobie ostatni mój pomysł. Usłyszałam, że dzieci w klasie drugiej uczą się tabliczki mnożenia. Więc któregoś dnia, gdy dwoje chłopców przyszło z boiska z zapytaniem o pożyczenie piłki spojrzałam na nich wnikliwie z uśmiechem. Popytałam ich trochę z tabliczki. trochę umieli. Jak przyszło do przykładu, którego nie znali podałam im odpowiedź, zapytałam jeszcze raz – aby powtórzyli. I powiedziałam z uśmiechem, że mają zadanie, jak przyniosą z powrotem piłkę, to mają powtórzyć to działanie (7*7). Co ciekawe, jak wrócili, to od razu jak tylko otworzyli drzwi z dalek na głos jeden mówi 7*7=49 😀

    Będę tu chyba czasem zaglądać.
    Smuci mnie, że nie wykorzystujemy potencjału umysłu w XXI wieku, gdy tak dużo się już wie

    1. Świetny sposób na naukę tabliczki mnożenia. Natomiast jeśli chodzi o ten z piłką, to ma się rozumieć, że ja również nie popieram stawiania za to plusów.
      Dziękuję ze komentarze 🙂

  6. Pingback: Charlie i fabryka czekolady i inne historie – recenzja. – Mama na całego

  7. niestety polski system edukacyjny nie sprzyja rozwojowi samodzielności. Wspaniale, że pojawiają się takie artykuły zachęcające do wspierania dziecka

  8. Ja należałam do tych dzieci, które raczej nie miały większych problemów z nauką, co nie oznacza, że zawsze robiłam to z uśmiechem na twarzy 😉 Bardzo lubiłam kiedy mama, np. podczas robienia obiadu, prosiła abym czytała jej na głos to, czego mam się nauczyć. Po przeczytanej stronie, zadawała mi pytania, odnośnie tego co przeczytałam.

  9. Bardzo często zapominamy, że pozwalając dziecku na samodzielność i przyznając mu odpowiedzialność za to, czego się uczy: zachęcamy je do bycia konsekwentnym. Oczywiście efekty przyjdą z czasem, kiedy zgromadzi już wiedzę o tym, czym się kończy brak systematyczności.

    Ciekawy wpis!

  10. O motywowaniu do nauki można godzinami rozprawiać, jednak dopóki nie zmieni się polska szkoła, niewiela da się zdziałać. Co nie zmienia faktu, że trzeba próbować właśnie przez budzenie ciekawości i dociekliwości.

Skomentuj Karolina / Nasze Bąbelkowo Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *