Jakiś czas temu napisałam dla Was artykuł o tym, jak pomóc dziecku poradzić sobie ze złością. Wpis nosi tytuł – sposoby na dziecięcą złość.  Znaleźć w nim można różne sposoby, które rodzic może wskazać dziecku, aby mogło ono samodzielnie poradzić sobie ze złością.

Zdaję sobie jednak sprawę z tego, jakie to trudne wyzwanie dla rodzica, który staje obok złoszczącego się dziecka. Często w tej właśnie chwili żadne argumenty nie trafiają do dziecka. I w żaden sposób nie można odwrócić w tym danym momencie jego uwagi i nakierować ją na inne tory.

Bo są dzieci, które potrafią złościć się „stale” i „o wszytko”:

–  że na obiad jest mięso,

– że dzisiaj nie ma mięsa na obiad,

– że trzeba już iść spać,

– że jutro znowu do przedszkola,

– że snowboardzista zajechał drogę,

– że określenie dwa tygodnie nic mu nie mówią,

– że urodziny dopiero za miesiąc,

– że trzeba wyłączyć komputer,

– że bajka się skończyła,

– że zepsuła się zabawka,

– że nie umie jeszcze czytać,

– itp.

 

Sposoby, o których wówczas pisałam są bez wątpienia skuteczne. Są, a ponadto umiejętnie wykorzystane mogą sprawić, że napady złości będą rzadsze. Wiele z nich to aktywność, która pozwala rozładować napięcie (worek treningowy) albo kroki, które przekształcają złość w twórcze działanie (rysowanie złości, torba na złość) .

Wiem jednak, że bardzo często w chwilach napadu złości nie da się racjonalnie rozmawiać z małym człowiekiem. Że trudno jest zachęcić dziecko, które krzyczy ze złości, rzuca się albo wpadło w histerię do tego, aby narysowało swoją złość lub wzięło głęboki oddech i próbowało się wyciszyć.

W czasie ataku złości może to być niemożliwe. Dziecko doznaje skomplikowanych i silnych emocji, z którymi samo musi się zmierzyć. Zachęcanie je do aktywności, działania w tym momencie jest trudne, a może nawet niemożliwe. Pracować można, kiedy emocje nieco opadną.

 

Działania podjęte przez rodzica, którego dziecko wpada w złość są bardzo istotne i mogą mieć wpływ nie tylko na rozwój danej sytuacji ale również na to co wydarzy się później.

 

Zadania rodzica:

 

Nie dać się wciągnąć w spiralę złości.

Rodzic nie może pozwolić, aby złość opanowała również jego. To jest najważniejsza rzecz. Jeśli rodzic doprowadzi do eskalacji złości, pozwoli, by przelała się również i na niego wówczas jest pozamiatane. Reagując w taki sposób można być prawie pewnym, że atak złości szybko nie minie, a ponadto będzie się powtarzał.

Najważniejsze jest wówczas to, by zachować spokój. Co wcale nie jest łatwe. Każdy rodzic, który tego doświadczał doskonale o tym wie. Trudno jest zachować spokój, kiedy wewnątrz się człowiek gotuje i sam ma ochotę wydobyć z siebie głośny dźwięk. Choć zachowanie spokoju jest to trudne, to jednak jest możliwe i można je wypracować.

Moje sposoby na opanowanie się w czasie ataku dziecięcej złości to:

– wyjście bez słowa (jeśli sytuacja ma miejsce w domu),

– wyjście ze słowami – „pogadamy później” (jeśli sytuacja ma miejsce w domu),

– świadome oddychanie i milczenie, ignorując zachowanie dziecka (nie dziecko), ale będąc obok niego (to trudne, ale to sposób, który można przećwiczyć), i czekać na rozwój sytuacji. Jeśli dziecko się uspokoi na tyle, że można z nim nawiązać rozmowę można zastosować któryś ze sposobów, o których pisałam wcześniej,

– powtarzanie sobie w duchu – „moje kochane dziecko, moje kochane dziecko, moje kochane dziecko”, najlepiej z zamkniętymi oczami,

– jeśli akcja dzieje się w miejscu publicznym, a powyższe sposoby nie działają mówię bardzo stanowczo i z zachowaniem uprzejmości, na którą mnie wówczas stać – wychodzimy i wychodzę spokojnym, powolnym, ale stanowczym krokiem (który też jest do wyćwiczenia), tak, aby dziecko miało czas na zrozumienie sytuacji, opanowanie się i pójście za mną (dobrze jest obserwować wówczas dziecko). Dlatego wychodzę powoli, a nie szybko. Ruch, który wówczas ma miejsce powoduje spadek napięcia. Zarówno u rodzica, jak i u dziecka.

– spokojna rozmowa na temat zdarzenia i wyciągnięcie wniosków (kiedy emocje odpadną).

 

Znaleźć przyczynę złości.

To jest również bardzo istotne. Chcę jednak zwrócić uwagę, że przyczyna to nie jest to samo, co powód. Kilka przykładów powodów złości podałam powyżej. Natomiast przyczyny mogą być bardzo, bardzo różne.

Aby je znaleźć trzeba by przyjrzeć się dokładnie dziecku i sytuacjom, w których się złości oraz odpowiedzieć sobie na pytanie: Dlaczego moje dziecko się złości?

Być może złości się, ponieważ ma taki charakter – odziedziczył go po którymś z przodków (choć ja w takie dziedziczenie nie wierzę).

Być może modeluje zachowanie kogoś z bliskiego otoczenia – mamę, tatę, babcię, dziadka, rodzeństwo.

Być może  złość, to jedyny sposób, by rodzic zwrócił na dziecko uwagę.

Być może nie czuje wsparcia i przynależności w rodzinie (np. przez niewydolność wychowawczą rodziców. Nie mam tu na myśli przemocy lub patologii w rodzinie. Raczej np. brak spójności w wychowaniu albo nieodpowiednio postawione zasady, granice lub ich brak).

Być może dziecko przeżywa jakieś lęki, rozterki i nie umie sobie z nimi poradzić.

Być może ma niskie poczucie wartości.

Być może cechuje je wysoka wrażliwość.

Być może jego dieta powoduje złość.

Być może zażywane na stałe leki są przyczyną złości (np. leki na alergię).

Być może cierpi na niezdiagnozowaną chorobę (np. boreliozę, która może powodować zmiany w osobowości).

Obserwacja i rozmowa z dzieckiem są w tym przypadku kluczowe.

 

Kiedy znajdziemy już prawdopodobną przyczynę złości możemy zacząć nad nią pracować. Jeśli dotyczy zachowania, emocji – można nauczyć się to zmieniać, jeśli da się przyczynę wyeliminować (leki) można to zrobić. Nie jest to łatwa praca. Czasem potrzebna jest pomoc specjalisty (np. psychologa lub pedagoga, kiedy rzecz dotyczy trudności w wychowaniu albo lekarza, z którym porozmawiamy o możliwości zmiany leków). Ale podjęty wysiłek jest tego warty, ponieważ znalezienie przyczyny złości, praca nad nią i jej wyeliminowanie jest kluczowe dla dobrego opanowania złości dziecka. To z kolei sprawi, że jej napady będą pojawiały się rzadziej a relacje w rodzinie znacznie się polepszą.

 

Zaaranżować sytuację, która na poziomie nieświadomym sprawi, że źródło złości przestanie mieć dla dziecka kluczowe znaczenie. Innymi słowy zostanie ono “odczarowane”. 

Tak. Wiem, że brzmi to kontrowersyjnie i niezrozumiale. Wiem też, że to trudne. Pisałam już, że czasami w chwili złości dziecka nie da się go przytulić i ma się wrażenie, że i tak nie da się z nim porozumieć, czy też zwyczajnie odwrócić uwagę, a co dopiero próbować “aranżować jakąś sytuację”.

Już wyjaśniam o co chodzi.

Taką akcję możemy przeprowadzić na dwa sposoby. Albo poprzez użycie kluczowego argumentu, który w “cudowny” sposób sprawi, że dziecko “zrozumie”, że jego powód do złości nie jest warty tego, by się złościć (przypominam, że jest to tekst dla rodziców, których dzieci stale się złoszczą). A sposób drugi to odwrócenie uczucia złości o 180 stopni, czyli w śmiech.

Ale uwaga!

W przypadku pierwszym nie chodzi o to, by zaprzeczać uczuciom dziecka, czyli używać słów – cóż się tak złościsz, i po co ta złość?, to nie powód, żeby tak się złościć, daj spokój…..Nie. Tu nie o takie słowa chodzi.  Tu chodzi o argumenty, które zadziałają na poziomie nieświadomym.

Posłuchajcie takiej historii:

Pewna dziewczyna często się złościła. Powody miała różne, ale najczęściej wszystko sprowadzało się do tego, że uznała, iż ma duże stopy. Nie wiadomo, czy były one faktycznie duże, czy też urosły w jej umyśle do gigantycznych rozmiarów. Istotne jest to, że uznała, że ma ogromne stopy i wciąż się o to złościła. Uderzyła się w krzesło – złość bo zawiniły duże stopy, potknęła się o kamyk – złość bo to przez duże stopy. Aż pewnego dnia jej ojciec przypadkowo nadepnął jej na stopę. W ułamku sekundy dostrzegł, że jest bliska wybuchowi złości (złość przez duże stopy) i w tym samym ułamku wykorzystał sytuację nad którą pracował od dawna a teraz nadarzyła się świetna okazja. Mówi do niej – masz takie małe stopy, że ich nie zauważyłem i przypadkowo nadepnąłem. Wybacz. (Mógłby też powiedzieć – gdybyś miała większe stopy to bym je zauważył).

Tak właśnie działa nieświadomy komunikat z racjonalnym argumentem. Zdarzył się po prostu “cud” i od tamtej pory dziewczyna przestała odczuwać dyskomfort (złość) z powodu dużych stóp i uznała, że są całkiem zwyczajne.

Trudno w to uwierzyć? Gwarantuję, że tak było.

Wiem, że trudno znaleźć taki kluczowy argument na “tu i teraz” w jakiejś spontanicznej sytuacji. Ale jeśli obserwujemy nasze dziecko, znamy je, możemy przygotować sobie takie pomysły wcześniej i czekać na okazję, która może (choć nie musi) się zdarzyć.

Jeśli wierzysz, że to skuteczny sposób ale trudno Ci znaleźć argumenty napisz do mnie. Chętnie pomogę Ci poszukać tych kluczowych słów, które mogą być pomocne w odczarowaniu złości Twojego dziecka.

monikamamanacalego@gmali.com  (porada jest oczywiście darmowa).

 

Przypadek drugi, w którym mowa o śmiechu jest nieco bardziej skomplikowany. Ale uwierz mi, że w chwili złości żart i śmiech może spowodować, że atak złości minie, a dany powód, impuls do złości już nie zadziała, bo dziecko przypomni sobie,  że podwód został „odczarowany”.

Należy jednak pamiętać, że:

Nie chodzi tu o to, by śmiać się z dziecka. Albo z jego uczucia, z tego, że czuje złość.

Raczej z tego, co go złości i nie w sposób szyderczy, lecz raczej, jako oddemonizowanie i odczarowanie.

To trudny sposób, wymagający wiele taktu i znajomości dziecka, ponieważ ten sposób wykonany nieumiejętnie może bardziej zaszkodzić (tak, jak mięso z ryby fugu, czy też fudge, które jest pyszne, ale jeśli jest nieodpowiednio spreparowane może być nawet trujące).

Ale to sposób niezwykle skuteczny.

Zauważyłam, że kiedy zastosuję takie działanie, w umyśle dziecka otwiera się nagle jakaś ukryta, uśpiona klapka. Dziecko zaczyna myśleć w inny sposób. To naprawdę działa.

Jeśli chcesz dodać coś od siebie – zostaw swoje uwagi w komentarzu.

A jeśli chcesz uzyskać więcej informacji lub chcesz wypróbować którąś w powyższych metod napisz do mnie:

monikamamanacalego@gmail.com Zapraszam.

Może mnie również śledzić na facebooku – Mama na całego na facebooku.

 

 

 

 

 

 

 

18 wątków z “Co można zrobić w obliczu dziecięcej złości.

  1. Najtrudniej jest, gdy złość pojawia się w miejscach publicznych… gdzie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawiają się życzliwi komentatorzy. Masakra!!! Kiedyś zastanawiałam się, jak kulturalnie zwrócić uwagę i powiedzieć, że panuję nad sytuacją. Dziś już wypracowałam sobie metodę ignorowania osób, które dolewają oliwy do ognia.
    Tekst przypomniał mi “metody”, które kiedyś stosowałam przy Najstarszym złośniku. Było to wyrzucanie złości “do kosza”… co zostało zastąpione “spłukiwaniem złości do WC”. Sam sobie syn to wymyślił i spłukiwał, czasem po kilka razy… aż do skutku. Mąż trochę krzywo patrzył, że się woda marnuje, ale skoro działało??? 😉

    1. To prawda. Największą szkodę robią osoby, które – niby życzliwie, chcą pomóc opanować sytuację. Ale, tak jak piszesz to po prostu dolewanie oliwy do ognia i jedyny sposób na to, to ignorowanie. Dziękuję za komentarz.

  2. Bardzo wartościowy wpis. Zmagamy się z dziecięcą złością u naszej córki i chętnie zainspiruję się kilkoma wskazówkami.

  3. Chociaż nie mam jeszcze dzieci, to chętnie wezmę sobie do serca te rady. Moe siostry mają dzieci (od wieku 1 rok do 19 lat) i ja przez długi czas byłam obserwatorką ich okresu dojrzewania i niejeden napad złości widziałam… Mam nadzieję, że dobrze to wykorzystam, jak już będę miała własne dzieci:)

  4. Bardzo dobry tekst, na pewno pomoże wielu rodzicom. Jedna rzecz zwróciła moją uwagę: dziedziczymy temperament i tu nie może być mowy o zmianach – tacy się po prostu rodzimy. Charakter wykształca się w procesie socjalizacji, więc jak najbardziej da się na niego wpłynąć ?

  5. Bardzo ciekawe spojrzenie na radzenie sobie z tematem złości. Kluczowe jest to, aby nie dawać się wciągać w spiralę złości o czym wspominasz. Ważna jest również edukacja od najmłodszych lat – rozmowa, rozmowa, rozmowa. O tym – skąd się wzięła złość? Jakie myśli za nią stoją. Czy można popracować nad zmianą sposobu myślenia.. na bardziej wspierający dla młodego człowieka 🙂

    1. Rozmowa jest bardzo ważna. Dobrze jest o tym rozmawiać z dziećmi od najmłodszych lat. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz 🙂

  6. Takie problemy jeszcze mnie nie dotyczą, ale nie wyobrażam sobie jak mogłabym nie zwracać uwagi na złość dziecka – przecież ona musi się skądś wziąć, nie jest wybrykiem ot tak, z nudów…

    1. Ja sobie też nie wyobrażam, jak mogłabym nie zwracać uwagi na złość dziecka 🙂

  7. Mam 13 miesięczne dziecko i niestety napady złości miewa. Na chwilę obecną po prostu odwracamy jego uwagę, bo jeszcze niewiele rozumie, np. dlaczego nie może wspinać się na parapet 😉 Kiedy po raz 100 wspina się i denerwuje po prostu stawiam się w jego sytuacji – dla niego to jest coś nowego i to jest ekstra, przecież jak ja czegoś bardzo chcę, a nie mogę tego zrealizować, to też zdarza mi się zdenerwować i czuję irytację 😉

    1. Bardzo dobrze, że odwracacie uwagę. U tak malutkich dzieci jeszcze jest to możliwe. Niestety u starszych dzieci, w wieku przedszkolnym często nie ma takiej możliwości. Dlatego zawsze najlepiej odczekać. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz 🙂

  8. Zaobserwowałam sytuacje, w których syna najczęściej się złości, staram się do nich nie doprowadzać. Poza tym dużo rozmawiamy o emocjach, które w nas szaleją, o tym co go smuci, co sprawiło, że jest zły itp. Te rozmowy, nazywanie emocji bardzo nam pomogły i mogę powiedzieć, że bunt trzylatka prawie nas nie doświadczył

  9. Jeszcze nie mam dzieci ale pamiętam.jak.moja ciocia miała takie problemy że swoimi ! Najważniejsze właśnie żeby nie wciągnąć się “w ich grę ”
    Pozdrawiam ?

  10. Ja mam największy problem z tym ze niestety daje się wciągnąć i potem sama sie złoszczę o byle co. Dzieciaki potrafią niezle wyprowadzić z uwagi.

  11. U nas wygląda to tak, że kiedy dzieci wpadają w złość ja staram się przeczekać ten stan i rozmawiać na spokojnie, ale wiem też że tego typu emocje są potrzebne

  12. To wielka sztuka wyjść poza schemat i nie traktować złości jako istoty samej w sobie a podejść do niej jako do oznaki głębszych spraw, uczyć i emocji. A prawda jest taka, że złość też wcale nie musi być zła, ale to trudne zadanie szanować każde uczucia dziecka ale też pokazać, że sami oczekujemy szanowania własnych.

Skomentuj Olga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *