Wiele razy dane mi było podróżować z trojgiem lub czworgiem dzieci, w dosyć daleką podróż samochodem.
Pełniłam jednocześnie role:
organizatora – który ułożył plan podróży, z przewidzeniem postojów, zadbał o bagaże i umiejscowienie pasażerów w pojeździe,
kierowcy – czyli osoby, której zadaniem jest zadbanie o stan techniczny pojazdu (np. sprawdzenie i ewentualnie dolane oleju albo zatankowanie) oraz oczywiście prowadzenie pojazdu,
mamy – która zaopatruje uczestników wycieczki w picie i jedzenie, bo jak wiadomo, kiedy tylko człowiek wyrusza w trasę, dzieci od razu robią się głodne oraz pilnuj, żeby wzięły wszystko, co potrzebują,
zabawiacza podróżniczego – czyli kogoś, kto będzie zabawiał dzieci podczas długiej podróży, aby się nie nudziły, nie marudziły, nie rozpraszały kierowcy – a tym samym sprawiły, że podróż przebiegnie sprawnie i zgodnie z planem.
Uwierzcie mi, że to naprawdę nie lada wyzwanie.
Dzieci w podróży się nudzą i często zadają znane z anegdot pytanie “daleko jeszcze”?
Czasem zajmą się same sobą, albo jakąś zabawką, starsze zabawi młodszego, czasem popatrzą się w ekran tableta lub telefonu, czasem nawet coś poczytają lub porysują.
Ale w czasie jazdy po drodze, patrzenie się na zabawkę, książkę czy mały ekran wcale nie jest komfortowe i skaczący przed oczami przedmiot szybko się nudzi lub drażni dziecko.
Wiele razy to przerabiałam.
Dlatego od lat sprawdzają się u mnie moje wypróbowane sposoby, zabawy, którymi można zająć dziecko bez użycia gadżetów, a w których z powodzeniem może uczestniczyć również kierowca ( o ile nie jedzie w szczycie przez centrum wielkiego miasta 😉 ).
Oto one: